Dziś oboje zostali aresztowani. 44-letni mężczyzna jest już za kratami, a jego partnerka po porodzie wciąż leży w szpitalu. Jest pilnowana przez policjantów. Najpóźniej we wtorek i ona trafi do aresztu.
O tej sprawie i policjanci i lekarze mówią jedno: makabra. W czwartek do skierniewickiego szpitala trafiła spokojna alkoholem mieszkanka jednej z sąsiednich miejscowości. Była w trakcie porodu. Okazało się, że tylko części płodu - głowy.
Resztę kobieta urodziła wcześniej, w domu. Tam policjanci znaleźli korpus dziecka. Zaraz po porodzie zatrzymano konkubenta rodzącej 44-latka. Też był pijany. Miał 2,5 promila w wydychanym powietrzu.
Już wiadomo, że para piła od wielu dni. Ani mężczyzna, ani kobieta nie pracowali. Żyli z zasiłków opieki społecznej. Z powodu długów odłączono im prąd i wodę.
Prokuratura ma już pierwsze ustalenie na temat śmierci dziecka. Okazało się, że do porodu doszło w 27 tygodniu ciąży. Kobita zaczęła rodzić w domu. Pomagał jej konkubent. Wszystko na to wskazuje, że skorzystał z nożyczek i rozczłonkował rodzące się dziecko.