Tajemnicze cmentarzysko nad Wisłą w okolicach Warszawy, gdzie stołeczne gangi grzebały niewygodnych konkurentów, policjanci Centralnego Biura Śledczego Policji odkryli w zeszłym roku (pisała o tym „Rzeczpospolita"). Teraz śledczy zdobyli dowody na to, że za zabójstwem dwóch mężczyzn, których szczątki tam znaleziono, stali członkowie gangu mokotowskiego – jednej z najgroźniejszych grup przestępczych w kraju.
– Siedem osób usłyszało zarzuty związane z zabójstwem, pomocnictwem oraz uprowadzeniem ze szczególnym udręczeniem – mówi prok. Waldemar Tyl, wiceszef Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie.
Ofiary to Tomasz M., ps. Maks, i Jacek P., ps. Postek. W 2002 r. zostali oni uprowadzeni z parkingu na tyłach jednej z restauracji w stolicy. Wciągnięto ich do samochodów i wywieziono na odludzie w okolice Powsina pod Warszawą. Tam zostali brutalnie zamordowani i zakopani we wspólnym grobie na terenie parku krajobrazowego.
– Zbrodnia miała tło porachunkowe. Ale z naszych ustaleń wynika, że jeden z mężczyzn zginął przypadkowo, tylko dlatego, że przyjechał na spotkanie ze znajomym – mówi nam jeden ze śledczych, który zna szczegóły sprawy.
Ciała ofiar zakopane w ziemi pozostawały tam przez lata. Dopiero w zeszłym roku, kiedy śledczym udało się skruszyć przestępczą zmowę, odkryto miejsce ich pochówku. Zanim do tego doszło, obaj uchodzili za zaginionych.