Centrum Badań Kosmicznych PAN planuje zburzenie kluczowych laboratoriów elektroniki i mechatroniki. Inżynierowie będą kontynuowali prace w kontenerach na trawniku. – Spowoduje to przerwę w ich funkcjonowaniu. Ustawienie urządzeń, m.in. komór próżniowych i klatek Faradaya, będzie trwało tygodniami – obawia się p.o. dyrektora CBK prof. Iwona Stanisławska.
W przyszłości likwidacji może ulec cały instytut, podobnie jak położone po sąsiedzku Centrum Astronomiczne im. Mikołaja Kopernika PAN. Powodem jest status gruntów pod ośrodkami, które odzyskują dawni właściciele.
Polskiej Akademii Nauk i warszawskiemu urzędowi miasta nie udała się zamiana gruntów ze spółką, która przejęła ziemię pod częścią Centrum Badań Kosmicznych. Firma narzuciła tej instytucji wysoki czynsz, czego skutkiem ma być zburzenie dwóch skrzydeł. – Też zależy mi na rozwiązaniu problemu, ale propozycje nie były korzystne – mówi prezes spółki, który prosił o zachowanie nazwiska do wiadomości redakcji. – Stawki za wynajem nie przewyższają średniej w tej okolicy i nie mogę z nich zrezygnować, bo działałbym na szkodę spółki – dodaje.
Naukowcy starają się więc swoją sytuacją zainteresować rząd. Jak dotąd bezskutecznie.
Rzecznik prasowy Polskiej Akademii Nauk Mieczysław Grabianowski informuje „Rzeczpospolitą", że o sytuacji obu ośrodków dwukrotnie zawiadamiano byłego premiera Donalda Tuska. Sytuację określano jako „dramatyczną i pilną".
– Instytut starał się o pomoc w Ministerstwie Nauki, ale odmówiło – dodaje dyrektor Centrum Astronomicznego prof. Piotr Życki. Od ministra skarbu uzyskał z kolei informację, że wykup terenów od wierzycieli nie ma podstaw prawnych.
– O wszystkim rząd doskonale wie, jednak woli zamieść sprawę pod dywan – uważa Maciej Mroczek, poseł Ruchu Palikota i wiceprzewodniczący Parlamentarnej Grupy ds. Przestrzeni Kosmicznej. Zdaniem posła to zła strategia, bo wykup roszczeń kosztowałby około 60 mln zł, a utrata ośrodków będzie nas kosztowała dużo więcej.