W obozie zjednoczonej prawicy, czyli PiS i sprzymierzonych z nim partii Jarosława Gowina, Marka Jurka i Zbigniewa Ziobry, ruszyły już przygotowania do kampanii parlamentarnej.
Początkowo był to temat tabu. Gowin i Ziobro przychodzili z nim do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Mówił im, że kampania prezydencka Andrzeja Dudy to świetny okres, bo jest mniej obciążony, kazał kontaktować się ze współpracownikami i na tym wszystko się ucinało, co liderów sojuszniczych ugrupowań mocno irytowało.
Ale gdy Duda wygrał pierwszą turę wyborów prezydenckich, doszło do pierwszych merytorycznych spotkań. Na razie na wysokim poziomie ogólności, ale coś wyraźnie drgnęło.
Szykująca się do jesiennych wyborów prawica już wie, że ponad 5 milionów głosów, które zebrał w pierwszej turze Duda, pozwoliłoby wygrać wybory parlamentarne.
Jeśli jednak kandydat PiS osiągnie sukces w drugiej turze, zmieni się wszystko. Trudnego zadania ponownego zmobilizowania elektoratu w mozolnej kampanii nie trzeba będzie powtarzać od nowa.
Szansa Kurskiego
Droga, którą przeszedł sztab Dudy, z perspektywy czasu wydaje się morderczą wspinaczką. Kandydat z partyjnego zaplecza, praktycznie nierozpoznawalny, miał się zmierzyć z najpopularniejszym politykiem w kraju.
Nic dziwnego, że życzliwi PiS komentatorzy i politycy niezaangażowani w kampanię pokazywali na kalendarz i pytali, kiedy ruszy starcie. Dopiero w dniu głosowania, czyli po niespełna trzech miesiącach intensywnej kampanii, okazało się, że krzywe poparcia się przecięły i to Duda jest pierwszy, czego nie pokazał wcześniej żaden sondaż.
Zastój notowań kandydata otworzył jednak drogę politykom, którzy dotąd byli poza PiS. Choć partii udało się przeprowadzić sprawną kampanię własnymi siłami, to nie oznacza, że nie będzie dla nich miejsca w sztabie, który poprowadzi starcie na jesieni.
Pokazuje to przypadek Jacka Kurskiego. Wyszedł z cienia przypadkiem. W trudnym momencie dla kampanii, kiedy Duda miał zdaniem komentatorów wytracić impet po debacie w TVP z Bronisławem Komorowskim, Kurski pojawił się na negocjacjach w sprawie starcia w TVN. Nic nie wskórał, debata odbędzie się na warunkach ustalonych wcześniej, ale PiS nie może już dłużej ukrywać, że polityk, który próbował rozbić prawicę, jest na zapleczu kampanii Dudy. Skwapliwie wykorzystał to sztab rywala.