Badanie IBRiS dla „Rzeczpospolitej" wpisuje się w wiele innych sondaży, które od połowy września wskazują na zadyszkę w notowaniach prawicy. Od wygranej Andrzeja Dudy rosła przewaga PiS nad PO, wyraźnie przyspieszając na początku lipca, a więc po ogłoszeniu Beaty Szydło kandydatką na premiera. Na trzy tygodnie przed wyborami różnica między dwoma głównymi siłami zmalała do dziesięciu punktów procentowych.
Gdyby wybory odbyły się w minioną niedzielę, w Sejmie znalazłoby się aż sześć z ośmiu startujących komitetów. Na PiS zagłosowałoby 34 proc. badanych (pięciopunktowy spadek od połowy września). O dwa punkty rosną notowania PO, na którą wskazuje 24 proc. badanych. Taki sam wzrost notuje Zjednoczona Lewica, którą popiera 10 proc. respondentów. Trzy punkty zyskała Nowoczesna Ryszarda Petru (9 proc.). Największy skok zanotował zaś Paweł Kukiz, którego ruch dwa tygodnie temu był pod progiem, a dziś ma 8 proc. zwolenników. W Sejmie byłby jeszcze PSL z 6-proc. poparciem.
Poza parlamentem znalazłyby się partie KORWiN (3 proc.) i Razem (1 proc.). O połowę spadła liczba niezdecydowanych, obecnie tylko 5 proc. spośród tych, którzy chcą iść głosować, nie wie, na jaką partię zagłosuje.
Lepsze informacje dla PiS płyną z badania dotyczącego komitetów, na które respondenci mogliby głosować w drugiej kolejności. Prawica ma najwięcej wyborców, którzy nie rozważają głosowania na kogoś innego (48 proc.). Na przeciwległym krańcu znajduje się Zjednoczona Lewica, której jedynie 16 proc. elektoratu nie wskazało alternatyw.