Rosyjskiego ambasadora w Sudanie Mirgajasa Szirinskiego znaleziono martwego w basenie jego rezydencji. Według oficjalnej wersji – tak rosyjskiego MSZ, jak i policji Chartumu – 63-letni dyplomata zmarł z powodu ataku serca.Ale Szirinski jest czwartym rosyjskim ambasadorem i ósmym wysokiej rangi dyplomatą, który umarł na swojej placówce w ciągu niecałego roku.
Pierwszym – jeszcze spoza tej czarnej listy – był charge d’affaires w Kijowie Andriej Worobiow, który zmarł w maju 2016 roku. Ale śmierć (oficjalnie z powodu wylewu krwi do mózgu) nastąpiła w Moskwie. Worobiow objął szefostwo placówki w Kijowie w lutym 2014 roku, tuż po ucieczce prorosyjskiego prezydenta Wiktora Janukowycza. Poprzedni ambasador Michaił Zurabow został karnie odwołany do domu za to, że nie potrafił zapobiec rewolucji. Worobiow musiał reprezentować Rosję nad Dnieprem w czasie agresji na Krym i wojny rosyjsko-ukraińskiej, co mogłoby tłumaczyć bardzo zły stan zdrowia 56-letniego dyplomaty.
„Czarną listę ambasadorów” otwiera Andriej Karłow, zamordowany 19 grudnia 2016 r. przez byłego tureckiego policjanta. Karłow przemawiał na otwarciu wystawy fotograficznej w Ankarze, gdy Turek wystrzelił mu w plecy i zaczął wykrzykiwać: „Pamiętajcie o Aleppo!” (wtedy właśnie rosyjskie lotnictwo bombardowało miasto).
Miesiąc później zmarł ambasador w Indiach, 68-letni Aleksandr Kadakin – oficjalnie z przyczyn naturalnych.
Po kolejnym miesiącu zmarł rosyjski przedstawiciel przy ONZ (w randze wiceministra), słynny Witalij Czurkin. Śmierć dopadła go dzień przed 65. urodzinami, w jego własnym gabinecie w ambasadzie w Nowym Jorku. Siedząc za biurkiem, źle się poczuł, zmarł, nim dowieziono go do szpitala. Tak Amerykanie, jak i Rosjanie stwierdzili, że stało się to z przyczyn naturalnych. Ale po Moskwie krążyła plotka, że tuż przed śmiercią Czurkin rozmawiał przez telefon z prezydentem Putinem i rozmowa była bardzo burzliwa.