Brak jakichkolwiek odłamków w rejonie południowego Atlantyku na południe od Falklandów, gdzie spłonął satelita potwierdziły amerykańskie służby, które śledzą niebezpieczne obiekty na orbicie.
Sonda nieformalnie zwana „ kosmicznym Ferrari" z powodu swojego eleganckiego wyglądu, to pierwsza misja ESA od 25 lat, która spadła na Ziemię w sposób niekontrolowany. W roku 1987 w atmosferze spalił się satelita który badał magnetosferę Isee-2.
W większości przypadków kontrolowane zniszczenie satelity w jest częścią programu misji. Na przykład tak kończą się misje ATV - bezzałogowego statku z zaopatrzeniem na Międzynarodowa Stację Kosmiczną. Pojazd, który w momencie wejścia w atmosferę waży 13 ton ma dostateczną ilość paliwa aby zostać skierowany w niezamieszkałe okolice Oceanu Południowego, na wschód od Nowej Zelandii.
Upadek tonowego satelity GOCE (Gravity field and steady-state ocean circulation explorer) był nieunikniony, ponieważ skończyło się mu paliwo. Sonda wysłana w kosmos w 2009 roku przeznaczona do badań pola grawitacyjnego Ziemi i cyrkulacji wody w oceanach umieszczona była na wyjątkowo niskiej orbicie. Średnia odległość od powierzchni planety — 224 km to rekord wśród satelitów naukowych. Utrzymanie sondy na tak niskiej orbicie wymagało stałego ciągu silnika jonowego.
Inter-Agency Space Debris Coordination Committee — światowe Forum ds. „kosmicznych śmieci" — wybrało satelitę GOCE jako studyjny przypadek przeznaczony do śledzenia w 2013 roku. Oznacza to, że stacje kontrolne wielu krajów na całym świecie były zobowiązane do monitorowania trasy satelity.