W najcięższej konfiguracji maszyna ma mieć 117 metrów wysokości i rekordowy udźwig 130 ton. Umowę na budowę podstawowej wersji Space Launch System (SLS) podpisał właśnie Boeing. Koszt to 2,8 mld dolarów.
Cały program budowy ciężkiej rakiety umożliwiającej podbój innych planet zamknie się astronomiczną kwotą ponad 8,5 mld dolarów – planują urzędnicy agencji kosmicznej, choć według mniej optymistycznych szacunków może to być nawet kilkakrotnie więcej. Ale rakieta ma umożliwić rzeczywistą eksplorację odległego kosmosu – przekroczenie granicy orbity Księżyca i zbadanie m.in. Marsa.
Tę retorykę wykorzystuje Boeing, podkreślając, że budowany przez niego SLS „napędzi powrót ludzi do podboju przestrzeni kosmicznej". – Nasz zespół zrobi wszystko, aby najpotężniejsza rakieta w historii była bezpieczna, przystępna cenowo i na czas – zapewnia Virginia Barnes, menedżerka programu w Boeingu.
Uzgodnienie ostatecznej wersji projektu z NASA oznacza, że firma może już przystąpić do budowy. Ostatni raz do podobnego zdarzenia doszło... ponad pół wieku temu. Jak przypomina Boeing, w 1961 roku NASA podpisała umowę na budowę rakiety Saturn V, która umożliwiła amerykańskim astronautom podróż na Księżyc. Jej pierwszy stopień też zresztą budował Boeing.
Tym razem jednak otoczenie jest inne. Amerykanie nie muszą w tej dziedzinie się ścigać – jak niegdyś ze Związkiem Radzieckim. Urosła za to konkurencja mniejszych firm prywatnych, które nie chcą być tylko dostawcami sprzętu dla NASA, lecz zamierzają samodzielnie prowadzić operacje w kosmosie. Działające na ich zlecenie organizacje – np. Space Access Society i Space Frontier Foundation – chciałyby skasowania całego programu i przekazania tych ogromnych pieniędzy na inne projekty, pozostawiające większe pole manewru „prywaciarzom".