"Rzeczpospolita": Amerykańskie firmy przemysłu kosmicznego przedłożyły NASA plan, według którego następna załogowa misja na Księżyc miałaby być zorganizowana wraz z Rosjanami. Wyścig kosmiczny przerodził się we współpracę?
Prof. Marek Banaszkiewicz: Badania kosmosu idą obiema ścieżkami: Amerykanie z Rosjanami i współpracują, i konkurują. To się cały czas zmienia, do tego ta dynamiczna sytuacja jest o tyle skomplikowana, że pojawili się nowi gracze. W kosmosie są jeszcze Chiny, Indie, trochę z tyłu jest Japonia, a niedługo pojawią się Korea Południowa i Turcja, które coraz intensywniej rozwijają swoje programy kosmiczne.
Jak wyglądały początki tego wyścigu?
Prawdziwy wyścig ruszył wraz z wystrzeleniem pierwszego Sputnika w 1957 roku. Co ciekawe, oddźwięk tego wydarzenia znacznie przekroczył oczekiwania ZSRR. Wcześniej w USA technologię radziecką traktowano z pobłażaniem, a tu nagle Rosjanie przebili Amerykanów, którzy nie byli jeszcze w stanie wystrzelić własnego satelity. To był szok psychologiczny. Do tego pamiętajmy, że w latach 50. Francja i Włochy trochę komunizowały, więc taki sukces propagandowy Wielkiego Brata jeszcze bardziej umocnił ten nurt. Ale Sputnik był też paliwem dla ruchów wyzwoleńczych w krajach Trzeciego Świata.
Pamięta pan start Sputnika?