Ziemię otaczają setki tysięcy fragmentów rakiet i silników. Nikt ich nie sprząta, choć zagrażają satelitom. Przestrzeń kosmiczna wokół Ziemi staje się spektakularnym śmietnikiem. Podczas właśnie zakończonej w Darmstadt w Niemczech konferencji poświęconej odpadom kosmicznym przedstawiono raport Europejskiej Agencji Kosmicznej zawierający zatrważające liczby. Wokół globu krąży obecnie 29 tys. odpadów wielkości ponad 10 cm, 670 tys. wielkości 1 cm i ponad 170 mln milimetrowych. W sumie na orbicie znajduje się 6500 ton kosmicznych śmieci.
„Niszczenie satelitów przez śmiecie kosmiczne jest reakcją łańcuchową. Jeśli w porę nie zostanie przerwana, doprowadzi do tego, że pewnego dnia, pozornie bez powodu, przestaną działać telefony komórkowe, telewizja, GPS, nie będzie prognozy pogody. Dowiemy się o o śmierci astronauty pracującego na zewnątrz stacji, któremu satelitarny odłamek uszkodził skafander" – ostrzega raport ESA.
Po kolizji jednego z martwych rosyjskich satelitów z czynnym Iridium Communication Inc. powstało ok. 1500 szczątków pędzących z prędkością 7,7 km/s. Po nieudanej próbie wystrzelenia chińskiego satelity z urządzenia i rakiety pozostało na orbicie 150 tys. odłamków.
W sierpniu 2012 roku nie udała się próba rosyjskiej rakiety Proton, która nie zdołała wynieść ładunku na orbitę geostacjonarną. Na wysokości 400 km jeden z silników zgasł, ciężkie satelity stały się wrakami, nad którymi nikt nie sprawuje kontroli. Po dwóch miesiącach wybuchło niezużyte paliwo w ostatnim członie rakiety. Po eksplozji powstał obłok złożony prawdopodobnie z setek tysięcy fragmentów wielkości od milimetra do metra.
Według danych sztokholmskiego Instytutu Badań nad Pokojem na wysokości od 800 do 1000 km krąży około 370 tys. rozmaitych odpadów. Strefę tę monitoruje NASA, ponieważ znajduje się w niej 120 „ważnych" (wojskowych) satelitów. Z monitorowania niewiele wynika, bowiem nie ma sposobu na zapobieganie kolizjom. Tymczasem okazji do zderzeń jest coraz więcej, skoro przybywa śmieci. Obiekt wielkości 10 cm jest w stanie całkowicie zniszczyć statek kosmiczny. Taką niszczycielską siłę może mieć nawet ułamek wielkości jednego centymetra pędzący z prędkością 50 tys. km/godz. Efekt uderzenia w Międzynarodową Stację Kosmiczną przypominałby wybuch granatu, na co stacja ani żaden inny satelita absolutnie nie jest przygotowany.