Sonda przesłała najlepsze dotąd zdjęcia Plutona — wykonane z odległości ok. 12 mln kilometrów. Pojawiły się na nich nieznane wcześniej detale na powierzchni — ciemne plamy poniżej równika. Naukowcy nie wiedzą, co to takiego. Spodziewają się, że New Horizons prześle kolejne, lepsze i ostrzejsze ujęcia, gdy będzie przelatywać jeszcze bliżej planetki. Stanie się to dokładnie za tydzień.

Do tego czasu ma też nie być śladu po krótkiej awarii komputera sondy, która spowodowała czasowe wstrzymanie komunikacji z Ziemią i przerwę w robieniu zdjęć. Główny naukowiec misji Alan Stern przyznał, że straciliśmy ok. 30 obserwacji planety karłowatej. — To jednak mniej niż jeden procent całego planu naukowego — podkreśla Stern. — Oczywiście wolelibyśmy, aby to się nie stało, ale jako główny naukowiec mogę wam szczerze powiedzieć, że to drobna niedogodność w porównaniu z tym, co spodziewamy się uzyskać podczas przelotu 14 lipca.

Inżynierowie NASA sądzą, że do awarii doszło na skutek jednoczesnej próby zapisania danych po poleceniach przesłanych z Ziemi i skompresowania tych informacji w pamięci flash sondy. Ponieważ — jak tłumaczą specjaliści — komputer nie poradził sobie z wykonaniem obu zadań jednocześnie, przełączył się w tryb bezpieczny, uruchomił drugi komputer i czekał. To spowodowało krótką przerwę w łączności. Dodatkowym problemem jest fakt, że sygnał radiowy z Ziemi do New Horizons potrzebuje 4 godzin i 25 minut na dotarcie do celu. W drugą stronę opóźnienie jest równie duże.

Obecnie amerykańska sonda znajduje się zaledwie kilka milionów kilometrów od celu swoich obserwacji. Ma przesyłać coraz lepsze zdjęcia Plutona oraz jego księżyca Charona.