Wczoraj „Gazeta Wyborcza" omówiła raport z kontroli archiwum komisji, jakie znajdowało się najpierw w Urzędzie Rady Ministrów, a potem w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji, przeprowadzonej przez biuro Julii Pitery. Kontrola wiosną ubiegłego roku wykazała braki i bałagan w dokumentacji. Autor napisał, że komisja przyznała Kościołowi kilkaset więcej rekompensat, niż było wniosków. Były – twierdzi „GW" – wnioski rozpatrywane po kilka razy, rekordowo – 15. Tymczasem omawiane zdanie w raporcie brzmi: „Statystyczne podsumowanie działalności Komisji utrudnia fakt, że liczba rozstrzygnięć nie jest tożsama z liczbą złożonych wniosków i liczbą spraw. Jeden wniosek mógł bowiem być zaspokojony nie jednym, lecz szeregiem rozstrzygnięć cząstkowych wydawanych przez Komisję w różnym okresie, w różnym składzie osobowym i w różnej formie (częściowy zwrot, nieruchomość zamienna, odszkodowanie). W skrajnym przypadku stwierdzono 15 rozstrzygnięć cząstkowych dotyczących jednego wniosku". A zatem nie jeden wniosek był rozstrzygany 15 razy na korzyść Kościoła, ale 15 orzeczeń cząstkowych składało się na całe roszczenie.
– Prawdą jest, że obsługa kancelaryjno-biurowa Komisji Majątkowej urągała wszelkim standardom. Akta znajdowały się w różnych pokojach ministerstwa, były nieopisane, nieponumerowane. Ale to nie strona kościelna prowadziła sekretariat Komisji Majątkowej i nie ona odpowiada za ten bałagan – mówi ks. prof. Dariusz Walencik, prawnik, w ostatnich kilku miesiącach działania komisji jej członek. I dodaje: – W tej chwili przy współpracy Departamentu Wyznań, który od niedawna znajduje się w Ministerstwie Administracji i Cyfryzacji, staram się odtworzyć stan faktyczny działania komisji. I już mogę powiedzieć, że są znaczne różnice między danymi ogłoszonymi w sprawozdaniu komisji a moimi ustaleniami – mówi ks. prof. Walencik.
Chociaż raport dotyczy zaniechań strony rządowej, to strona kościelna nie naciskała na to, by archiwum komisji w MSWiA uporządkować.
– Zarzuty prokuratorskie postawione zostały zarówno członkom komisji ze strony rządowej, jak i kościelnej, być może więc minister właściwy sprawom religijnym nie sprawował nad komisją odpowiedniego nadzoru? – pyta dr Borecki.
Czy, aby uniknąć podobnej sytuacji, należałoby sporządzić raport z wykonania ustawy z 1950 r. w sprawie Funduszu Kościelnego, na który miały wpływać kwoty uzyskane z gospodarowania przejętymi przez państwo dobrami kościelnymi? W tej kwestii obaj prawnicy mają odmienne zdania.
– Wprawdzie ustawa z 1950 r. nie wymagała sporządzenia rozliczenia, ale skoro państwo przejęło określony majątek, gospodarowało nim i wydawało pieniądze na konkretne cele, to należałoby ogłosić, jak zarządzało tym majątkiem – mówi ks. prof. Walencik.