Siedemdziesięcioletni obecnie abp Pennacchio spędził w Polsce sześć lat – listy akredytacyjne złożył w listopadzie 2016 r. Jego misja trwała zatem dokładnie tyle samo co abp. Celestino Migliore, poprzedniego nuncjusza – z tym, że Migliore, zanim w 2010 r. objął posadę ambasadora w Polsce, przez trzy lata (1989-1992) pracował nad Wisłą. Znał zatem dość dobrze polski Kościół, orientował się w jego problemach, znał wielu biskupów i nauczył się mówić po polsku.
Neapolitańczyk, arcybiskup Pennacchio, zanim przyjechał do Polski pełnił misję dyplomatyczną głównie w krajach azjatyckich. Przyjeżdżając nad Wisłę nie znał zatem ani problemów Kościoła, ani tutejszych biskupów. Jego znajomość Polski ograniczała się właściwie do tego, że znał Jana Pawła II, który w 1999 r. przed wysłaniem go do Rwandy udzielił mu sakry biskupiej.
Czytaj więcej
Czy Watykan sprawdzi jak kardynał Karol Wojtyła, przed wyborem na papieża, reagował na przestępstwa wykorzystania małoletnich?
Ta nieznajomość spraw polskich, a także tutejszej mentalności spowodowała, że misja abp. Pennacchio była właściwie bez wyrazu. W czasie uroczystości kościelnych czy państwowych, na które był zapraszany, sprawiał wrażenie zagubionego. W przeciwieństwie do poprzednika stronił też od kontaktów z mediami. Wydaje się, że nie nauczył się Polski.
Ale ta w jakimś sensie mało wyrazista misja odcisnęła spore piętno na polskim Kościele. W 2020 r. nuncjusz przestał być bowiem wyłącznie przekazicielem dobrych informacji ze Stolicy Apostolskiej, że papież wyniósł do godności biskupiej jakiegoś księdza. Niemal z dnia na dzień musiał wziąć na siebie ciężar przekazywania informacji złych. O tym, że papież za zaniedbania w zakresie wyjaśniania spraw dotyczących wykorzystywania seksualnego osób małoletnich ukarał jednego, czy drugiego biskupa. Zaczęło się od kard. Gulbinowicza, potem byli biskupi Janiak, Napierała, Rakoczy i wielu, wielu innych. Misja przekaziciela złych wiadomości, jak się wydaje, ciążyła nuncjuszowi, bo w pewnym momencie scedowano ją na metropolitów, którzy w danych sprawach prowadzili postępowania. Co prawda do komunikatów nuncjatury można było mieć w tym zakresie sporo zastrzeżeń, ale jednak się pojawiały.
W czasie uroczystości kościelnych czy państwowych, na które był zapraszany, nuncjusz sprawiał wrażenie zagubionego
Nie udała się nuncjuszowi sztuka trudniejsza: przekonanie polskich biskupów do tego, by w odniesieniu do wykorzystywania seksualnego małoletnich dokonali rozliczenia z przeszłością. Ale to być może zadanie dla następcy.
Niewątpliwie cieniem na posłudze nuncjusza kładzie się dyplomatyczny zgrzyt, którego był sprawcą po tym jak w ub. roku na przyjęcie w Nuncjaturze zaprosił izolowanego przez innych dyplomatów ambasadora Rosji. Będąc dziekanem korpusu dyplomatycznego nie mógł oczywiście pominąć w zaproszeniu przedstawiciela Federacji Rosyjskiej, ale nie uprzedził o tym innych dyplomatów – postawił ich zatem, a także polski MSZ w dość niezręcznej sytuacji.
Czytaj więcej
Ambasador Rosji został zaproszony na spotkanie ambasadorów w Nuncjaturze Apostolskiej w Polsce. Rzecznik KEP ks. Leszek Gęsiak oświadczył, że zwrócił się do Nuncjatury o informację w tej sprawie.
W liście pożegnalnym do Polaków abp Pennacchio napisał krótko, że dziękuje wszystkim „za wspaniałe przyjęcie” jakiego doświadczał „podczas licznych spotkań duszpasterskich w diecezjach, parafiach i we wspólnotach zakonnych”. Większość listu poświęcił swojej przyszłości i podziękowaniu Franciszkowi, który ściąga go do słonecznej Italii. Tajemnicą poliszynela (na marginesie zauważę tylko, że Poliszynel – po włosku Pulcinella – był postacią wywodzącą się w włoskiej komedii dell’arte, której korzeni trzeba szukać w Neapolu) w środowiskach kościelnych było, że nuncjusz nie czuł się zbyt dobrze w zimnym kraju nad Wisłą. A ten list zdaje się to potwierdzać.
Przed abp. Pennacchio nowe zadania – kształcenia kadr dyplomatycznych dla Stolicy Apostolskiej. W Rzymie przy Piazza della Minerva, nieopodal Panteonu, dotrwa zapewne do biskupiej emerytury (75 lat). A Warszawa czeka teraz na ruch Franciszka. Z niepokojem oczekują go hierarchowie. To nowy nuncjusz będzie bowiem odpowiedzialny za „umeblowanie” nadwiślańskiego Kościoła na długie lata. To on będzie Rzymowi wskazywał kandydatów do objęcia prestiżowych diecezji, które w najbliższych latach się zwolnią. Dość wspomnieć o Krakowie, Poznaniu czy Warszawie. I nowy nuncjusz może tu trochę „narozrabiać”.