– Koszt takiej usługi nie jest wysoki, a fachowiec potrafi zwrócić uwagę na elementy, które laik pominie. Tym bardziej że deweloperzy wyznaczają określony czas, np. godzinę na dokonanie odbioru. W większości przypadków uwagi dotyczą niesolidnego wykończenia, drobnych usterek, np. niedomykające się okno, pęknięta płytka terakoty, niepoprawnie osadzone drzwi, ale zdarzają się też poważniejsze zastrzeżenia – brak odpowiedniego napięcia elektrycznego, niezgodności z projektem. Jednak na szczęście tych ostatnich jest coraz mniej – mówi Marcin Jańczuk.
Według Agnieszki Jaworskiej kupowanie mieszkania lub domu tylko na podstawie wizualizacji lub obrazków w folderze może okazać się niemiłą niespodzianka, zwłaszcza kiedy dotyczy to zupełnie nowej inwestycji (nie było wcześniej oddanych budynków), bo kiedy na rysunku widać np. piaskowiec w elewacji zewnętrznej, to w rzeczywistości może go po prostu nie być.
– Często bowiem się zdarza, że deweloperzy zmniejszają koszty, rezygnując z pewnych elementów wykończenia budynków lub zagospodarowania terenu, takiego jak: drzewa, krzewy, ławeczki itp., które to szczegóły nie stanowią zapisów w umowie przedwstępnej i tym samym nie obligują dewelopera do ich wykonania – mówi Agnieszka Jaworska.
Niepewne w przypadku rynku pierwotnego są także koszty utrzymania. Oczywiście każdy deweloper będzie się starał o wynegocjowanie jak najlepszych warunków z firmami zewnętrznymi świadczącymi usługi np. ochrony, wywozu śmieci itp., ale w praktyce często wygląda to tak, że po przejęciu zarządzania nieruchomości przez zarząd wspólnoty koszty te się obniżają, co oczywiście stanowi wymierny skutek dla każdego z mieszkańców.
I na koniec warto dodać, że kupowanie na rynku pierwotnym często wiąże się z pogodzeniem się z zamieszkaniem na placu budowy. Tak jest właśnie w przypadku Miasteczka Wilanów, gdzie właściciele zawiązali stowarzyszenie, domagając się zmian.