Dlaczego jest tak mało upadłości konsumenckich? – Przyczyn jest kilka – mówi mec. Jaślikowski. – Leżą po stronie zarówno prawa, jak i sądów. Jeżeli chodzi o ustawę, to niepotrzebnie zawęża ona krąg dłużników, którzy mogą skorzystać z procedury oddłużeniowej. Winien jest ponadto zbytni formalizm procedur. Jeśli bowiem 95 proc. wniosków obarczonych jest brakami formalnymi, to trudno za tę sytuację winić wnioskodawców. Na dodatek praktyka sądów ujawnia istotne rozbieżności. Tak np. koszty postępowania szacowały one na kwoty od 3 tys. do 22 tys. zł. Różne były też wynagrodzenia syndyka: od 500 zł do 10 tys. zł. Tymczasem oszacowanie niezbędnych kosztów może decydować o uwzględnieniu lub oddaleniu wniosku o upadłość.
Co trzeba zmienić, aby oddłużenie zaczęło działać?
95 proc.
wniosków o upadłość nie spełniało wymagań formalnych, co świadczy o trudności procedury
Autorzy raportu proponują objęcie upadłością dłużników bez majątku, ale mających możliwości zarobkowe. Chcą także dopuszczenia jej wówczas, gdy jest tylko jeden wierzyciel, i w wypadku rolników. Powinna też być możliwość zawierania układów z wierzycielami (co do
zakresu redukcji długu), jaką mają przedsiębiorcy. Postulują wreszcie odformalizowanie procedury i wprowadzenie formularzy bądź przyznanie powiatowemu (miejskiemu) rzecznikowi konsumentów legitymacji do składania (na wniosek dłużnika) takich spraw do sądu.