Po bankructwie biura podróży pieniędzy ma wystarczyć nie tylko na ściągnięcie urlopowiczów do kraju, ale także na zwrot wpłaconych kwot tym, którzy na wakacje nie zdążyli wyjechać. Ma się tak stać za sprawą wchodzących dziś w życie dwóch rozporządzeń ministra finansów.
W zeszłym roku brakowało nawet na sprowadzenie klientów biur do Polski. Często wynikało to z nieuczciwości organizatorów. Zaniżali kwoty swoich dochodów, od których zależała wysokość zabezpieczenia. Niektórzy otwierali biznes tylko po to, by po kilku miesiącach ogłosić upadłość, a po roku znów zacząć wysyłać turystów za granicę.
Teraz przedsiębiorca, który zechce wejść na rynek turystyki i wysyłać turystów wyczarterowanym samolotem za granicę, będzie musiał zagwarantować zabezpieczenie na poziomie 250 tys. euro. Do tej pory było to 67 tys. euro.
Jak wyliczyło Ministerstwo Finansów, gwarancji wystarczało na pokrycie kosztu sprowadzenia z zagranicy około 100 osób i zwrot przedpłat za wykupione imprezy tylko mniej więcej 85 osobom. Nowa kwota, zakładając, że opłacenie lotu powrotnego dla turysty kosztuje 1 tys. zł, a koszt średniej imprezy zagranicznej to 2 tys. zł, ma wystarczyć na sprowadzenie do kraju około 400 osobom i zwrot przedpłat 300.
Wyższa gwarancja będzie obowiązywała wszystkich organizatorów usług turystycznych. Będzie stopniowana w zależności od prowadzonej działalności, terminów i wielkości wpłat przyjmowanych od klientów. Najwyższa stawka obowiązywać będzie podmioty prowadzące działalność o największym ryzyku, czyli organizujących wycieczki czarterowanymi samolotami poza Europę. Touroperatorzy, którzy wysyłają klientów za granicę, ale samolotami rejsowymi, ze z góry opłaconym biletem powrotnym, będą mieć niższą stawkę.