Dotyczy to np. kupna pościeli, materaców czy mebli podczas wycieczek do atrakcyjnych miejsc, takich jak Jasna Góra, Kazimierz Dolny, Toruń. Chodzi też o prezentacje w salach konferencyjnych, pokojach hotelowych, a nawet w prywatnych mieszkaniach, kupno od akwizytorów chodzących po domach albo zaczepiających nas na ulicy – generalnie o sprzedaż poza tradycyjnymi miejscami handlu. Termin dziesięciu dni na odstąpienie od umowy bez podania przyczyny wynika z [link=http://aktyprawne.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=80633]ustawy o ochronie niektórych praw konsumentów oraz o odpowiedzialności za szkodę wyrządzoną przez produkt niebezpieczny (DzU z 2000 r. nr 22, poz. 271 ze zm.)[/mail].
[srodtytul]Gdzie zawarto umowę[/srodtytul]
Wbrew pozorom [b]dużo kłopotów sprawia ustalenie, czy umowę zawarto poza lokalem przedsiębiorstwa.[/b] Jeśli jest inaczej, to przywilej dziesięciu dni na odstąpienie od umowy nie przysługuje. Sąd Okręgowy w Łodzi uznał, że prowizoryczne stanowisko handlowe postawione w hipermarkecie na wynajętej powierzchni nie jest takim lokalem.
Nierzadko firmy starają się też przekonać klientów (a następnie sądy), że o kwalifikacji miejsca sprzedaży decydują jego oznaczenia. Lidia Baran-Ćwirta, rzecznik konsumentów w Lublinie, w specjalnym opracowaniu przygotowanym dla Stowarzyszenia Konsumentów Polskich podkreśla, że oznaczenia miejsca sprzedaży nie mogą mieć decydującego charakteru dla prawnej kwalifikacji umowy.
Wątpliwe jest, czy w ten sposób można zrezygnować z wyjazdów w tzw. klubach wakacyjnych, w których korzysta się z apartamentów lub domków letniskowych co roku w tym samym miejscu o tej samej porze. Umowy te zawiera się na kilka lat, ale z powodu różnych kruczków prawnych nie obejmują ich restrykcyjne przepisy o timesharingu z 2000 r. (patrz ramka).