Gwarancji wystawiać nie trzeba, ale można. To jeden z lepszych sposobów na przyciągnięcie klientów i związanie ich z firmą. Widać to chociażby na rynku samochodów, gdzie długość okresu gwarancji dawno stała się istotnym argumentem za wyborem tej albo innej marki. Mali przedsiębiorcy oczywiście nie produkują samochodów, ale nic nie stoi na przeszkodzie wykorzystaniu gwarancji i przez nich.
[srodtytul]Co mówi kodeks[/srodtytul]
Gwarancja doczekała się specjalnych przepisów w kodeksie cywilnym. Jakie regulacje wprowadzają? Przede wszystkim gwarancji udziela sprzedawca w wydanym kupującemu dokumencie. Gwarantuje w nim jakość sprzedawanej rzeczy. Jeśli po pewnym czasie ujawnią się jej wady fizyczne, poczytuje się w razie wątpliwości, że wystawca dokumentu – zwany gwarantem – ma obowiązek usunąć je lub dostarczyć kupującemu rzecz wolną od wad (art. 577 [link=http://aktyprawne.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=70928]k.c.[/link]).
Z przywołanego przepisu płynie kilka istotnych wniosków. Przede wszystkim gwarantem nie musi być sam sprzedawca. Równie dobrze można porozumieć się w tym względzie z osobą trzecią, np. firmą wyspecjalizowaną w dokonywaniu określonego rodzaju napraw. Poza tym gwarancja kodeksowa obejmuje tylko rzeczy. Tymczasem przepisom znane są i inne przedmioty – jak choćby utwory w rozumieniu prawa autorskiego, w tym oprogramowanie komputerowe. Wreszcie gwarancja dotyczy jedynie wad fizycznych (np. uszkodzeń mechanicznych czy niedopasowania elementów). Przepisy nie wspominają natomiast o wadach prawnych (np. istnieniu nieznanych kupującemu obciążeń rzeczy uprawnieniami osób trzecich).
Czy wspomniane regulacje oznaczają, że gwarancją nie wolno objąć usług? Na przykład obiecać, że wstawione okna nie wypadną albo naprawiona maszyna nie przestanie działać? Oczywiście nie. Będzie to jednak umowa podobna do gwarancji, a nie gwarancja w rozumieniu takim, jakie wiąże z nią kodeks cywilny.