Bliski Wschód na skraju wojny. Czy Izrael zaatakuje na pełną skalę Liban?

Wymiana ognia między Izraelem a Hezbollahem jest coraz bardziej intensywna. ONZ ostrzega, że region jest u progu otwartego starcia.

Publikacja: 23.09.2024 04:30

W niedzielę w Ramallah do biur Al-Dżaziry wtargnęli izraelscy żołnierze z rozkazem zamknięcia działa

W niedzielę w Ramallah do biur Al-Dżaziry wtargnęli izraelscy żołnierze z rozkazem zamknięcia działalności nadawcy.

Foto: REUTERS/Mohammed Torokman

W nocy z soboty na niedzielę powiązana z Iranem grupa terrorystyczna, której bazą jest Liban, przeprowadziła atak rakietowy na państwo żydowskie. Wystrzelono około 150 rakiet. Zdaniem izraelskiej armii udało się przechwycić niemal wszystkie z nich, a szkody w ten sposób wyrządzone pozostają niewielkie. 

Mimo wszystko setki tysięcy Izraelczyków musiało szukać schronienia z dala od domów. Hezbollah zdołał także uderzyć w bazy w okolicach Hajfy: najdalej na południe, odkąd prowadzi ostrzał państwa żydowskiego. Działania te trwają od blisko roku, kiedy Izrael rozpoczął pacyfikację Strefy Gazy po ataku terrorystycznym Hamasu na tereny przygraniczne 7 października, w którym zginęło ponad 1,3 tys. Izraelczyków, a kilkuset zostało wziętych do niewoli.

Czytaj więcej

Hezbollah w Libanie potwierdza śmierć swojego dowódcy Ibrahima Aqila

W niedzielę premier Beniamin Netanjahu zapowiedział dalsze nasilenie starć. – Jeśli Hezbollah jeszcze nie zrozumiał naszego przesłania, to mogę zagwarantować, że go zrozumie – oświadczył szef izraelskiego rządu.

Izrael nie posunął się do przeprowadzenia operacji lądowej w Libanie

Odwoła się w ten sposób do operacji, w której w ciągu dwóch dni przynajmniej cztery tysiące pagerów i krótkofalówek należących do bojowników Hezbollahu eksplodowało, powodując śmierć blisko 50 osób. Izrael przeprowadził także atak rakietowy na południowy Bejrut, w którym m.in. zginął jeden z przywódców terrorystycznej organizacji Ibrahim Aqil. Operacja nie tylko pokazała możliwości operacyjne izraelskich sił zbrojnych, ale oznacza także poważne upokorzenie dla wspieranej przez Iran struktury. 

Mimo wszystko wielu ekspertów spodziewało się, że po doprowadzeniu do niemal pełnego paraliżu komunikacyjnego Hezbollahu Netanjahu rozpocznie inwazję na pełną skalę północnego Libanu. Tak się jednak przynajmniej w pierwszych kilkudziesięciu godzinach po przeprowadzeniu operacji nie stało. Strategia izraelskiego premiera nie jest więc w pełni jasna. Być może chodzi w niej o podtrzymanie maksymalnego napięcia na Bliskim Wschodzie, co nie jest w interesie starającej się o zdobycie Białego Domu Kamali Harris. Beniamin Netanjahu liczy na ponowne objęcie urzędu prezydenta przez Donalda Trumpa, za którego pierwszej kadencji m.in. przeniesiona została do Jerozolimy ambasada Stanów Zjednoczonych, a także przedstawiony został, przez zięcia miliardera Jareda Kushnera, niezwykle korzystny dla Izraela plan pokojowy. 

Czytaj więcej

Wojna na Bliskim Wschodzie wisi w powietrzu

W niedzielę Izrael otworzył jednak kolejny front sporu. W stolicy Autonomii Palestyńskiej w Ramallah do biur Al-Dżaziry wtargnęli izraelscy żołnierze z rozkazem zamknięcia działalności nadawcy. Wpływowa stacja finansowana przez Katar ściśle relacjonowała operację pacyfikacji Strefy Gazy przez wojska izraelskie, ale także sytuację na terenach okupowanych na Zachodnim Brzegu Jordanu. Była też zaangażowana w Libanie. 

Iran może grać na czas w nadziei, że dokończy program jądrowy

Nie tylko jednak po stronie Izraela nie ma na razie woli doprowadzenia do niekontrolowanej wojny na Bliskim Wschodzie. Eksperci wskazują, że Hezbollah nie posunął się w ten weekend do próby zaatakowania rakietami najważniejszych obszarów miejskich Izraela, w tym przede wszystkim Tel-Awiwu. Klucza do zrozumienia takiej wstrzemięźliwości można szukać w Iranie. Zdaniem amerykańskich źródeł wywiadowczych Teheran robi znaczące postępy na drodze do zbudowania pierwszej bomby atomowej. Nawiązał także coraz bliższą współpracę wojskową z Moskwą, dostarczając Rosjanom nie tylko drony, ale i pociski balistyczne. Być może w zamian otrzymał technologię jądrową. Iran może więc grać na czas, powstrzymując w tak delikatnym momencie Hezbollah przed rozpoczęciem nowej wojny. 

W nocy z soboty na niedzielę powiązana z Iranem grupa terrorystyczna, której bazą jest Liban, przeprowadziła atak rakietowy na państwo żydowskie. Wystrzelono około 150 rakiet. Zdaniem izraelskiej armii udało się przechwycić niemal wszystkie z nich, a szkody w ten sposób wyrządzone pozostają niewielkie. 

Mimo wszystko setki tysięcy Izraelczyków musiało szukać schronienia z dala od domów. Hezbollah zdołał także uderzyć w bazy w okolicach Hajfy: najdalej na południe, odkąd prowadzi ostrzał państwa żydowskiego. Działania te trwają od blisko roku, kiedy Izrael rozpoczął pacyfikację Strefy Gazy po ataku terrorystycznym Hamasu na tereny przygraniczne 7 października, w którym zginęło ponad 1,3 tys. Izraelczyków, a kilkuset zostało wziętych do niewoli.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Konflikty zbrojne
Rosjanie stracili na Ukrainie swój najnowszy bezzałogowiec. Mieli tylko dwa egzemplarze
Konflikty zbrojne
Michaił Chodorkowski: Być może Zachód będzie musiał zmierzyć się z konfrontacją Rosji z Polską
Konflikty zbrojne
Nowa sztuczka Rosjan. Te drony spadają same i nie powodują szkód, ale są groźne
Konflikty zbrojne
Izrael "nie dał gwarancji", że nie zaatakuje obiektów nuklearnych w Iranie