W nocy z soboty na niedzielę powiązana z Iranem grupa terrorystyczna, której bazą jest Liban, przeprowadziła atak rakietowy na państwo żydowskie. Wystrzelono około 150 rakiet. Zdaniem izraelskiej armii udało się przechwycić niemal wszystkie z nich, a szkody w ten sposób wyrządzone pozostają niewielkie.
Mimo wszystko setki tysięcy Izraelczyków musiało szukać schronienia z dala od domów. Hezbollah zdołał także uderzyć w bazy w okolicach Hajfy: najdalej na południe, odkąd prowadzi ostrzał państwa żydowskiego. Działania te trwają od blisko roku, kiedy Izrael rozpoczął pacyfikację Strefy Gazy po ataku terrorystycznym Hamasu na tereny przygraniczne 7 października, w którym zginęło ponad 1,3 tys. Izraelczyków, a kilkuset zostało wziętych do niewoli.
Czytaj więcej
Libańska grupa Hezbollahu potwierdziła śmierć swego najwyższego dowódcy Ibrahima Aqila. Nie podano jednak okoliczności śmierci. Armia Izraela podała, że Aquil zginął w nalocie na Bejrut razem z 10 innymi dowódcami.
W niedzielę premier Beniamin Netanjahu zapowiedział dalsze nasilenie starć. – Jeśli Hezbollah jeszcze nie zrozumiał naszego przesłania, to mogę zagwarantować, że go zrozumie – oświadczył szef izraelskiego rządu.
Izrael nie posunął się do przeprowadzenia operacji lądowej w Libanie
Odwoła się w ten sposób do operacji, w której w ciągu dwóch dni przynajmniej cztery tysiące pagerów i krótkofalówek należących do bojowników Hezbollahu eksplodowało, powodując śmierć blisko 50 osób. Izrael przeprowadził także atak rakietowy na południowy Bejrut, w którym m.in. zginął jeden z przywódców terrorystycznej organizacji Ibrahim Aqil. Operacja nie tylko pokazała możliwości operacyjne izraelskich sił zbrojnych, ale oznacza także poważne upokorzenie dla wspieranej przez Iran struktury.