Pociski spadały w większości regionów kraju, ponownie doprowadzając do wyłączeń prądu.
„Z powodu licznych uszkodzeń sieci energetycznej nasze pociągi mogą mieć do siedmiu godzin opóźnienia” – poinformowała służba prasowa głównego przewoźnika kolejowego Ukrzaliznycy. Dotyczyło to składów jadących z i do najbardziej atakowanych miast: Charkowa, Kijowa, Dnipra czy Zaporoża.
Po nalotach brak prądu, brak wody
Na skutek ataku w środku upalnego lata w wielu regionach kraju (m.in. w Żytomierzu i Łucku) nie było wody. A w obwodach odeskim i rówieńskim nie było prądu. Rosyjskie pociski trafiły też budynki mieszkalne w kilku dużych miastach (w tym w Łucku, Żytomierzu czy Krzywym Rogu). Efekty dwudniowych nalotów odczuł również sąsiedni kraj. Ukraińska energia elektryczna przestała płynąć do Mołdawii, jak zwykle po takich atakach.
– Tak jak większość poprzednich rosyjskich uderzeń, ten też był podły, skierowany na cywilną infrastrukturę krytyczną. (…) Putin się nie zmienia, to chore stworzenia – podsumował ataki prezydent Wołodymyr Zełenski.