Kreml chowa się w okopach

Kijów w najbliższym czasie czeka kolejny zmasowany atak rosyjskich rakiet, ale wokół Moskwy też ustawiają broń przeciwlotniczą.

Publikacja: 22.12.2022 22:57

Kreml chowa się w okopach

Foto: AFP

– Czeka nas jeszcze kilka miesięcy ciężkich walk, zanim Rosja będzie naprawdę gotowa do pokojowych rozmów – przestrzega doradca ukraińskiego ministra spraw wewnętrznych Wadym Denysenko.

Na razie ukraiński sztab generalny poinformował, że od początku inwazji zginęło już ponad 100 tys. rosyjskich żołnierzy. Wywiady zachodnie sądzą, że straty Kremla są znacznie mniejsze (niektórzy mówią też o 100 tys., ale razem z rannymi) jednak nikt nie podaje, na jakiej podstawie doszedł do takich wniosków.

Czytaj więcej

Ukraińskie wojsko: Rosjanie stracili ponad 100 tysięcy żołnierzy

Mimo wszystko Rosja nie rezygnuje z ataków. Ukraiński wywiad ostrzega, że w najbliższych dniach nastąpi kolejny nalot na infrastrukturę cywilną, z użyciem nie mniej niż 67 rakiet. Powołuje się m.in. na to, że od piątku ograniczony zostanie ruch morski i powietrzny w rosyjskiej bazie w Sewastopolu „ze względu na wystrzeliwanie rakiet”.

Ale i w samej Moskwie panuje niepokój. Na południowych i południowo-zachodnich krańcach metropolii wojsko zaczęło rozlokowywać systemy obrony powietrznej. Kreml prawdopodobnie boi się, że Ukraińcy mogą dokonać uderzenia dronami dalekiego zasięgu, tak jak 5 grudnia na lotniska bombowców strategicznych. Tym razem jednak za cel przyjmą stołeczne zakłady wojskowe lub wojskowe lotniska, na przykład w trakcie noworocznego orędzia prezydenta Władimira Putina.

Na froncie zaś trwa pat, żadna ze stron nie jest w stanie uzyskać przewagi. Wydaje się jedynie, że załamała się wielomiesięczna rosyjska ofensywa na Bachmut, a Ukraińcy zaczęli tam odbijać kolejne części miasta.

W innych miejscach rosyjska armia buduje linie obrony, wystawiając przed nimi „zęby smoka”. To niewielkie betonowe piramidki (1,6 metra wysokości, ok. tony wagi) ustawiane kilometrowymi szeregami. Są mniej więcej o połowę mniejsze od niemieckich zapór przeciwczołgowych z okresu drugiej wojny światowej oraz ukraińskich, używanych w czasie obrony Mariupola. „Mało z nich będzie pożytku. Stawiają je wprost na ziemi, nawet nie próbują wkopywać, są niskie, niezamaskowane. Łatwo będzie je objechać albo rozbić ostrzałem artyleryjskim” – pisze jeden z brytyjskich ekspertów. W dodatku Niemcy ostatnio obiecały przekazać ukraińskiej armii wozy inżynieryjne Pionierpanzer, które służą do usuwania właśnie takich przeszkód.

Ale niezrażona armia Kremla ustawia je wszędzie, również na terytorium Rosji (w obwodzie biełgorodzkim). Także na plażach okupowanego Krymu, jakby się bała desantu morskiego ze strony Ukraińców, których niewielka flota posiada tylko jeden okręt desantowy. – Najwyraźniej bardzo się przejmują i bardzo wierzą w naszą armię – skomentowała przedstawicielka prezydenta Ukrainy ds. okupowanego Krymu Tamila Taszewa.

Najwięcej okopów ryją jednak w okolicach Melitopola, bowiem wszyscy są przekonani, że tam nastąpi kolejny ukraiński atak. Rosyjskie podejrzenia umocnił dowódca ukraińskiej armii, gen. Walery Załużny, mówiąc tygodnikowi „The Economist”, że jego żołnierze nie muszą dochodzić do Morza Azowskiego, by odciąć Krym od Rosji. Wystarczy, by wyzwolili Melitopol, stamtąd w zasięgu ich rakiet będą wszystkie drogi na półwysep.

Sami Rosjanie zaś, jak się wydaje, próbują zorganizować kontratak na Ługańszczyźnie. Pojawiły się bowiem informacje o transportowaniu na ten odcinek frontu najnowszych rosyjskich czołgów T-90. Mimo to tam też żołnierze Putina budują zapory przeciwczołgowe.

Ale ich „piramidki” są kiepskiej jakości. – Kierowcy wysypują je z ciężarówek wprost w polu, a nikt przecież nie pójdzie sprawdzać, jak je wykonano (bo Ukraińcy strzelają) – powiedział BBC jeden z rosyjskich przedsiębiorców, który z produkcji tych zapór uczynił bardzo dochodowy biznes. Nie ukrywa, że on i jego znajomi oszczędzają na drogim cemencie, co sprawia, że zapory już zaczynają się kruszyć.

„Budowa tych wielkich rubieży obronnych jest świadectwem powrotu Rosji do wojny pozycyjnej, z której większość współczesnych zachodnich armii zrezygnowała w ciągu ostatniego dziesięciolecia” – podsumowuje brytyjski wywiad.

Pod osłoną umocnień rosyjska armia próbuje dokonać reform wymuszonych wojną. Minister Siergiej Szojgu zapowiedział utworzenie co najmniej 16 nowych dywizji piechoty, pięciu artylerii i jednego korpusu (na granicy z Finlandią). Liczebność armii zwiększy się o kolejne 350 tys. żołnierzy, a od początku wojny w sumie o 490 tys.

– Czeka nas jeszcze kilka miesięcy ciężkich walk, zanim Rosja będzie naprawdę gotowa do pokojowych rozmów – przestrzega doradca ukraińskiego ministra spraw wewnętrznych Wadym Denysenko.

Na razie ukraiński sztab generalny poinformował, że od początku inwazji zginęło już ponad 100 tys. rosyjskich żołnierzy. Wywiady zachodnie sądzą, że straty Kremla są znacznie mniejsze (niektórzy mówią też o 100 tys., ale razem z rannymi) jednak nikt nie podaje, na jakiej podstawie doszedł do takich wniosków.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 798
Konflikty zbrojne
Krwawy ślad wracających z wojny. Byli żołnierze zabijają w Rosji
Konflikty zbrojne
Marder i Leopard na „wystawie” w Moskwie. Kreml chwali się zdobyczami
Konflikty zbrojne
Podpalono letni dom szefa Rheinmetallu. Zemsta za broń dla Ukrainy?
Konflikty zbrojne
Walka z wiatrakami. Jak na Ukrainie ścigają ukrywających się przed poborem?
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO