„Pojawiają się doniesienia o przypadkach zgonów osób powołanych do służby wojskowej w czasie mobilizacji, z powodu pogorszenia stanu zdrowia w czasie szkolenia wojskowego. W każdym takim przypadku konieczne jest wszczęcie spraw karnych, a także wprowadzenie ustawowego obowiązku badania lekarskiego, któremu podlegałyby osoby mobilizowane” - czytamy w sprawozdaniu rady z wyników monitoringu wykonania dekretu Putina o mobilizacji. Dokument cytuje agencja RIA Nowosti.
Rada Praw Człowieka zauważyła jednocześnie, że w większości komisariatów wojskowych, w których odbywała się mobilizacja, „nie było komisji lekarskich” i „nie przeprowadzano badań obywateli powołanych do służby wojskowej”. Autorzy raportu podkreślają, że „doprowadziło to do przypadków poboru do wojska osób, u których istnieją przeciwwskazania ze względów zdrowotnych”.
Czytaj więcej
Gubernatorzy niektórych regionów ogłaszają zakończenie poboru, nie mając do tego prawa. Do dziś nie wiadomo, ile osób powinno zostać powołanych do wojska.
Rosyjskie władze podają oficjalnie, że w komisariatach mobilizacyjnych przeprowadza się badanie lekarskie poborowych (ale nie ma oficjalnej komisji). Jeśli zmobilizowany skarży się na stan zdrowia, wojsko ma prawo wysłać go na dodatkowe badanie do placówki medycznej. Ale nie musi.
Historię jednego z takich poborowych „Rzeczpospolita” opisywała we wtorek. 28-letni Jegor Czebotariew został powołany do wojska w Lipiecku 22 września, cztery dni później trafił na front, a 1 października - do niewoli. 17 października – w ramach wymiany jeńców (w której Rosjanie zwolnili 108 ukraińskich kobiet) wrócił do Rosji. Czebotariew miał nadzieję, że wojskowa komisja lekarska w ogóle nie dopuści go do służby, bowiem ma 5-centymetrową torbiel na mózgu. Ale żadnych lekarzy nie było, poborowych wsadzono do autobusu i wywieziono do obwodu woroneskiego.