Po sfałszowanych wyborach prezydenckich w 2020 roku kilkuset studentów wyrzucono z białoruskich uczelni z powodów politycznych. Represje uderzyły również w wykładowców akademickich, około stu z nich straciło pracę, w tym wielu profesorów. Na białoruskich uniwersytetach wprowadzono totalną cenzurę, za jakąkolwiek krytykę władz można stracić pracę, a nawet trafić za kraty.
– Z największą próbą zmierzymy się jednak dopiero wtedy, gdy zabraknie reżimu. Niektórzy myślą, że problemem jest tylko Łukaszenko i że jak go nie będzie, w kraju zapanuje szczęście, dobrobyt i będziemy częścią wolnej Europy. W rzeczywistości dopiero wtedy rozpocznie się ostra walka o Białoruś. Nawet po odejściu Putina w Rosji nie zmniejszy się liczba zwolenników imperium. Będą nas ciągnąć do siebie. Musimy więc wyszkolić jak najwięcej ludzi z probiałoruską postawą, nie będziemy mieli czasu na długie reformy – mówi „Rzeczpospolitej” Aleksander Milinkiewicz, weteran opozycji demokratycznej, kandydat na prezydenta Białorusi w 2006 roku, wykładowca akademicki, a obecnie szef działającej w Polsce Fundacji Wolny Uniwersytet Białoruski (WUB). Powstał z inicjatywy m.in. pierwszego przywódcy niepodległej Białorusi Stanisława Szuszkiewicza (zmarł w maju), dyrektora Studium Europy Wschodniej UW (SEW) Jana Malickiego, białoruskiej noblistki Swiatłany Aleksijewicz, znanego obrońcy praw człowieka Alesia Bialackiego (aresztowany w lipcu 2021 roku) oraz szefowej prześladowanego przez reżim Związku Polaków na Białorusi Andżeliki Borys (grozi jej nawet 12 lat łagrów).