W miniony czwartek Pjongjang z dumą oznajmił, że wszedł w posiadanie rakiet lepszej konstrukcji. Najnowsze testy dowiodły, że pociski skuteczniej niż wcześniej byłyby w stanie osiągnąć terytorium Korei Południowej oraz Stanów Zjednoczonych. Usprawnienie osiągnięto dzięki zastosowaniu bardziej wydajnego paliwa.
Udanym testom przyglądał się jak zawsze Kim Dzong Un. Komunikaty prasowe rządowej agencji opisywały dźwięki raki jako zdolne do poruszenia ziemi. Nowe paliwo stanowi znaczne usprawnienie w stronę szybkości wystrzeliwania. Dotychczasowe trzeba było uzupełniać bezpośrednio przed wystrzeleniem, nowe można zatankować do rakiety wcześniej i następnie przetransportować wyrzutnie nie czyniąc dookoła niej dodatkowego zamieszania widocznego z satelity.
Przywódca Północy nie szczędzi "ciepłych" słów pod adresem sąsiadów z Południa, grozi bezpośrednim atakiem na pałac Cheong Wa De prezydent Park (zwany Błękitnym Domem), każe armii przeprowadzać symulacje ataku na Seul (nazywa się je wyzwalaniem miasta) i wciąż pokrzykuje na imperialistyczny Zachód pod wodzą USA. Co kilkadziesiąt godzin w stronę morza Wschodniochińskiego lecą nowe rakiety.
W kolejce najbardziej pilnych usprawnień, których wymaga północnokoreańska technologia rakietowa pozostaje jeszcze stworzenie ładunku zdolnego do ponownego wejścia w atmosferę. Inaczej pocisk balistyczny wystrzelony na orbitę ulega spaleniu podczas zniżaniu lotu. Wówczas dowolne miejsce na świecie zacznie być poważnie zagrożone przez wojowniczego Kim Dzong Una.