Nie da się ukryć, że obchody mają też wymiar polityczny. A odbywają się w dwóch miejscach, najpierw w Jerozolimie (World Holocaust Forum), a cztery dni później w Oświęcimiu. Mogą sprawiać wrażenie rywalizacji między Izraelem a Polską w dziedzinie polityki pamięci, w której głównym miernikiem są nazwiska VIP-ów, którzy wezmą udział w każdej z uroczystości.
Listy głów państw i rządów nie różnią się jednak znacznie, co powinno osłabić nastroje polityczno-historycznej konkurencji w obu krajach. Niektórzy prezydenci i premierzy są na obu listach.
Na razie wygląda na to, że ani tu, ani tam nie pojawi się prezydent USA Donald Trump. W Polsce będzie sporo koronowanych głów. W Izraelu – prezydent Francji Emmanuel Macron; nie jest wykluczone, że 27 stycznia uda się też do Polski.
Najbardziej rzuca się w oczy różnica dotycząca Rosji. Władimir Putin oficjalnie zapowiedział swoją obecność w Jerozolimie. Natomiast czy ktokolwiek będzie reprezentował Kreml w dawnym obozie koncentracyjnym i zagłady, który wyzwoliła armia radziecka, tego nie wiemy. A w jakimś stopniu od tego zależy, jak Kreml potraktuje tak ważne dla rządzących Polską obchody 10. rocznicy katastrofy smoleńskiej. 10 kwietnia tym razem przypadnie w gorącej fazie kampanii przed wyborami prezydenckimi. Czy Smoleńsk 2020 stanie się jej tematem? – zapewne zastanawia się nad tym starający się o reelekcję Andrzej Duda.