Wczoraj do NATO, najważniejszego - wciąż w to wierzymy, a nawet się w wierze chcemy umocnić - sojuszu wojskowego świata, wstąpiła Macedonia Północna. Jako trzydzieste państwo. Niech chociaż ładny okrągły numer zrekompensuje małemu bałkańskiemu krajowi trudy, które towarzyszyły jego drodze do sojuszu północnoatlantyckiego.

 Gdyby nie sprzeciw Greków wobec nazwy (tej już nieaktualnej, bez dodatków) ich sąsiada z północy, to Macedończycy od dekady byliby już w NATO i od jakiegoś czasu prowadziliby negocjacje o przystąpieniu do Unii Europejskiej.


A wejście do instytucji zachodnich to jest cel właściwie wszystkich Macedończyków, przynajmniej to głoszą najważniejsze partie, niezależnie od tego, jaki był ich stosunek do nazwy. Nacjonaliści nie chcieli rezygnować z tej krótkiej, budzącej sprzeciw Grecji: czyli po prostu „Macedonia”.


Porozumienie, wbrew sporej części swoich społeczeństw, wynegocjowali dwa lata temu lewicowi premierzy Aleksis Cipras i Zoran Zaew: państwo nazywa się Macedonia Północna. I tego się już nie cofnie, do historii przechodzą argumenty przeciwników, zarówno ten, że każda „Macedonia” jest elementem dziedzictwa helleńskiego, jak i niechęć do dodatków („Północna” czy inne rozważane wcześniej: „Wardarska”, „Nowa”. „Górna”), bo przecież innego państwa macedońskiego nie ma.

To niezwykle optymistyczne, że państwo z Bałkanów Zachodnich wchodzi do NATO w czasie, gdy w tamtym regionie łowy prowadzą przeciwnicy Zachodu i ich instytucji: Chiny i Rosja. Ta druga mąci tam od dawna. Podsycała protesty przeciwko porozumieniu Greków i Macedończyków, po obu stronach granicy. Chiny natomiast teraz wykorzystują epidemię koronawirusa, która przecież u nich się zaczęła, by przedstawić się jako dobroczyńca zagubionych narodów u wrót Unii Europejskiej w przeciwieństwie do egoistycznych państw zachodnich.

Koronawirus odegrał też rolę w procesie ratyfikacji umowy o przyjęciu Macedonii Północnej do NATO. Ostatnie głosowanie odbyło się w Hiszpanii w czasie, gdy szalała tam epidemia, chorzy byli już znani hiszpańscy politycy. Nie odwołano jednak głosowania hiszpańskiego Senatu. 17 marca senatorowie przyklepali włączenie Macedonii Północnej do sojuszu, choć tylko pięcioro oddało głos klasycznie na sali posiedzeń. Reszta (259) zdalnie. Nikt nie był przeciw, 243 było za, a 21 się wstrzymało.

To budujące, że w tak trudnej chwili Hiszpanie nie zapomnieli o Macedończykach. W tej optymistycznej opowieści bałkańskiej jest jeszcze jeden element: Francuzi przestali blokować drogę Macedonii Północnej (i jej sąsiadki - Albanii) do Unii Europejskiej.
Kiedy - i czy w ogóle - ta droga się skończy członkostwem, tego nie wiadomo. Ale negocjacje się wreszcie mogą zacząć. Ogłosili to ministrowie ds. europejskich państw unijnych na jednym z pierwszych spotkań w trybie specjalnym (telekonferencja 24 marca), narzuconym przez zarazę, która przyszła ze wschodu.