Jednak wielkie decyzje polityczne mają swoje zwykłe, ludzkie konsekwencje. W końcu to właśnie tam - wśród piasków Iraku, w afgańskich górach i innych rejonach globu - przebywają na co dzień tysiące żołnierzy znad Wisły. To tam narażeni są na ataki terrorystyczne, zasadzki, codzienny trud, czasem, oby jak najrzadziej, na śmierć. Tym bardziej musimy być wobec nich solidarni. Polscy żołnierze w Iraku, Afganistanie i gdziekolwiek indziej powinni czuć, że mają poparcie społeczeństwa.
Jest to szczególnie ważne w chwilach najtrudniejszych, najbardziej bolesnych. Wtedy, gdy okazuje się, że któryś z nich już z misji nigdy do domu nie wróci. Życia nie da się oczywiście odzyskać, można jednak okazać poległym żołnierzom szacunek i pamięć. Temu służy przygotowana przez "Rzeczpospolitą" akcja. Właśnie teraz, przed świętami Bożego Narodzenia, kiedy najmocniej odczuwa się brak nieobecnych i tęsknotę z nimi, jest najlepszy moment, by pomóc rodzinom, a zwłaszcza doświadczonym cierpieniem dzieciom polskich żołnierzy.
Ich ojcowie pojechali przecież do Iraku czy Afganistanu nie we własnym imieniu. Służyli tam Polsce. Ryzykowali życie i zdrowie, broniąc wspólnych wartości zachodniej cywilizacji: wolności, godności człowieka, swobód obywatelskich. Należy się im nasza pamięć i ofiarność.
Do akcji "Rzeczpospolitej" przyłączyło się wielu znanych polityków, dziennikarzy, ludzi mediów, biznesu i kultury. Są wśród nich i prezydent Lech Kaczyński z małżonką, i marszałek Sejmu Bronisław Komorowski, obecny minister obrony narodowej Bogdan Klich i wszyscy jego poprzednicy na tym stanowisku. To czytelny znak. Okazuje się, że mimo wszelkich różnic, mimo sporów, choćby o to, jak i kiedy wycofać polskie oddziały z Iraku, w sprawach naprawdę dla naszego narodu podstawowych potrafimy działać razem.
To pokazanie solidarności jest nie mniej istotne niż konkretny, mam nadzieję, że jak największy, finansowy efekt akcji "Rzeczpospolitej". Polscy żołnierze, dokądkolwiek zostaną wysłani, będą wiedzieć, że w trudnych chwilach nikt nie zostawi ich samych.