“Podzielam opinię połowy Polaków, że mój gabinet, łącznie ze mną, nie spełnia wszystkich oczekiwań. Też chcielibyśmy zdecydowanie szybciej uzyskać niektóre efekty” – w ten sposób przebywający w Peru szef polskiego rządu skomentował wyniki opublikowanego w czwartek sondażu “Rzeczpospolitej” przeprowadzonego z okazji pierwszej półrocznicy istnienia gabinetu Tuska.
Na razie nie wiadomo, czy po powrocie do Polski Donald Tusk zamierza przejść do opozycji tylko wobec premiera, czy też od razu wobec całego swego gabinetu. Z pewnością jednak będzie to pierwszy w dziejach polskiej polityki przypadek, gdy prezes Rady Ministrów stanie równocześnie na czele opozycji, czyli zacznie wyrażać przekonania zarówno ukontentowanych, jak i nieukontentowanych dokonaniami rządzącej ekipy.
Nie jest wszelako wykluczone, że premier Tusk może być tak dalece niezadowolony z samego siebie i własnego rządu, iż po powrocie z Ameryki Południowej po prostu złoży ostrą publiczną samokrytykę i najzwyczajniej w świecie poda się do dymisji.
Tymczasem wśród politologów i dziennikarzy trwa spór o to, czy to właśnie podróż aż za ocean pozwoliła Donaldowi Tuskowi nabrać właściwego dystansu do prowadzonej przez jego gabinet (i przez niego samego) polityki. Natomiast prawnicy już zaczęli rozważać potrzebę zapisania w naszej konstytucji takiej właśnie obowiązkowej wycieczki dla każdego szefa rządu, organizowanej równo w pół roku po objęciu przez niego urzędu.
A przy okazji, i teraz już całkiem serio: czyż można sobie wyobrazić lepszy dowód prawdziwości powiedzenia, że podróże kształcą?