Mniejsza o liczne obraźliwe aluzje pod adresem naszej gazety, ale wypada się odnieść do ewidentnych nieprawdziwych informacji zawartych w jej tekście.
Nieprawdą jest twierdzenie Katarzyny Wiśniewskiej, że „Rzeczpospolita” „nawet nie zająknęła się” o braku w zachowanych aktach SB zobowiązania abp Sawy do współpracy. W naszym tekście było to wyraźnie zaznaczone. Tu cytat z artykułu Cezarego Gmyza: „Choć nie zachowała się druga teczka, tzw. personalna, w której przechowywano zobowiązanie do współpracy oraz pokwitowania za przyjęte pieniądze – to treść teczki pracy nie zostawia wątpliwości, że prawosławny metropolita warszawski i całej Polski był świadomym i tajnym współpracownikiem SB.”
Było? Było. To po co pisać nieprawdziwe rzeczy, pani Katarzyno? Wbrew sugestiom pani Wiśniewskiej, w komentarzu redakcyjnym zaznaczyliśmy wyraźnie, że Cerkiew prawosławna – tak z powodu skali nacisku SB jak i z innych względów – była nieporównanie łatwiejszym celem do ugodzenia niż znacznie silniejszy Kościół katolicki. Do mniejszościowego w Polsce Kościoła ewangelicko-augsburskiego należy autor tekstu o uwikłaniu abp Sawy i tej prawdy nie trzeba mu przypominać.
Ciekawe za to, skąd autorka „GW” wzięła informacje o inwigilacji duchownych prawosławnych. Owszem przedwojenna administracja państwowa i policja nadzorowały Cerkiew prawosławną, ale pod kątem obaw o rozwój nacjonalizmu ukraińskiego. Tymczasem pani Wiśniewska chce – jak się zdaje – zrównać przedwojenny nadzór administracyjny i policyjny z powojenną inwigilacją SB. Przedwojenna wojskowa „dwójka” z kolei interesowała się prawosławnymi kapłanami – ale nie jako innowiercami lecz jako potencjalnymi zwolennikami ukraińskiego nacjonalizmu bądź sowieckim szpiegami.
I jeszcze jedno: usprawiedliwianie przez panią Wiśniewską skłonności do współpracy z SB „wrogim katolickim otoczeniem” jest niebezpieczną metodą polemiczną. Jeden z moich wykładowców historii wspominał, jak w czasie II wojny „wrogim polskim otoczeniem” niektórzy prawosławni na Białostocczyźnie usprawiedliwiali kolaborację z Niemcami. To niedobry styl wyjaśnień i na Kresach ma on złą tradycję.