Kamiński precyzyjnie zrekonstruował najbardziej prawdopodobną wersję przecieku – od rozmowy, którą odbył w Kancelarii Premiera, po spotkanie uczestników afery w kawiarni Pędzący Królik. Zwrócił uwagę na odpowiedzialność byłego szefa MSW Grzegorza Schetyny, który według Kamińskiego znacznie wcześniej musiał być świadom, że na rząd Tuska usiłuje wpłynąć lobby hazardowe.
Były szef CBA zadał też ważne pytanie, na które powinna paść odpowiedź: Czy nowe kierownictwo jego dawnej służby nadal bada polityczne powiązania Ryszarda Sobiesiaka?
Dobrze, że wtorkowe przesłuchanie odbyło się w atmosferze spokojnej i rzeczowej. To zasługa przewodniczącego, posła PO Mirosława Sekuły, który dbał, by nie dochodziło do osobistych potyczek i by posłowie trzymali się dyscypliny czasowej.
Najlepsze wrażenie zrobił jednak poseł Bartosz Arłukowicz z SLD – przygotowany i kompetentny. Jego pytania świadczą, że przedstawiciel lewicy nie zamierza chronić premiera i będzie zmierzał do wyjaśnienia, skąd wyciekła informacja o tym, że CBA zajmuje się aferą hazardową.
Na tle Arłukowicza posłowie Platformy zaprezentowali się żenująco słabo. Szczególnie Jarosław Urbaniak, obsesyjnie dociekający, czy Mariusz Kamiński mógł na żywo w swoim gabinecie słuchać podsłuchiwanych rozmów. Blado wypadli też Beata Kempa i Zbigniew Wassermann z PiS – szczególnie ten ostatni, którego pytania miały zbić argumenty przeciwko jego obecności w komisji.