– Wyborcy są wściekli na Obamę i demokratów. To był sąd nad Obamą – głoszą amerykańskie media. Tylko co to właściwie znaczy?
Niewiele ponad rok temu Amerykanie zdecydowaną większością głosów wybrali kandydata na prezydenta, który bardzo wyraźnie mówił, co zamierza zrobić. Powstrzymać kryzys, zreformować służbę zdrowia tak, by objąć nią tych, których dziś na nią nie stać, ograniczyć emisję gazów cieplarnianych, zmienić metody walki z terrorystami, przenieść ciężar wojny z Iraku do Afganistanu.
Każde z tych zadań to samo w sobie gigantyczne wyzwanie wymagające czasu. Obama stara się poradzić sobie z nimi dopiero od roku i zdążył przynajmniej zahamować kryzys. Był już o krok od przeforsowania reformy zdrowia, ale wybór Scotta Browna – zaciekłego jej przeciwnika – pozbawia demokratów kluczowego mandatu gwarantującego jej przegłosowanie.
Co ciekawe, parę lat temu Massachusetts na własną rękę wprowadziło (za gubernatorskich rządów republikanina Mitta Romneya) reformę zdrowia bardzo podobną do tej, jaką proponuje Obama, więc jego reforma i tak niewiele by zmieniła w życiu mieszkańców tego stanu. Byłaby natomiast pośmiertnym spełnieniem marzeń ukochanego syna Massachusetts, księcia lewicy Teda Kennedy'ego...
O co więc chodzi wyborcom w Massachusetts i w ogóle amerykańskiej opinii publicznej, która jest coraz bardziej niezadowolona z Obamy? Możliwych odpowiedzi jest kilka: