Mianowicie pod pozorem badań przez dłuższy czas wysyłało do rozmaitych urzędów, także ministerstw i Kancelarii Premiera, ludzi domagających się różnych informacji. Informacji wyłącznie tego rodzaju, które, na mocy obowiązującego prawa, urząd ma obowiązek udostępniać każdemu obywatelowi (np. ile osób zatrudniacie, ile zarabia szef gabinetu politycznego, ilu osobom przyznano w ostatnim roku takie czy inne zwolnienie albo ulgę).

Cóż, ustawa faktycznie przez jakieś niedopatrzenie została kiedyś przegłosowana i weszła w życie, ale urzędnicy dobrze wiedzą, że informacja to władza, i skutecznie bronią się przed jej utratą. Raport CMWP dokumentuje obsesję tajności tak daleko posuniętą, że aż momentami śmieszną; szczególnie zabawne jest, iż urzędnicy, powołując się na tajemnicę służbową lub państwową, konsekwentnie odmawiają podawania nawet tych informacji, które znaleźć można w Biuletynie Informacji Publicznej czy na stronach internetowych reprezentowanych przez nich instytucji.

Prawo o dostępie do informacji publicznej jest, jak dowiódł raport (skądinąd pełen uroczych bareizmów), prawem martwym. Niejedynym przecież – i nie to jest najgorsze. Najgorsze, że z tym faktem wszyscy wydają się pogodzeni, i, na przykład, prawie się nie zdarza, żeby sprawy bezprawnej odmowy informacji trafiały do sądów.

Cóż, profesor Paweł Śpiewak zauważył niedawno, że największą tajemnicą w Polsce jest program polityczny premiera, który od czasu exposé ani razu nie pokusił się o poważną strategiczną wizję dla Polski. A że i w exposé raczył nas raczej ogólnikami… Nie wymagajmy od niskiego szczebla urzędników, by zawstydzali swych szefów.

[ramka][link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2010/01/26/coraz-scislej-tajne/]Skomentuj[/link][/ramka]