Najprzyjemniejsza chwila dnia pracy prezydenta Bronisława Komorowskiego, to lektura przeglądu prasy zagranicznej. Z każdą przeczytaną pochwałą władz naszego kraju kraśnieje lico głowy państwa, każde wyrazy uznania sprawiają, że prezydent jest coraz bardziej zadowolony ze spełnienia swych wyborczych obietnic.
Przesada? Niekoniecznie. Pytany w poniedziałkowym wywiadzie przez Tomasza Lisa o największe osiągnięcia swej dotychczasowej prezydentury Bronisław Komorowski wymienił trzy. Za pierwsze i najważniejsze zadanie swej pracy uznał przywrócenie opinii o Polsce zagranica jako kraju chwalonego i przewidywalnego. Dalej znalazły się wspieranie modernizacji kraju i budowę społecznego zaufania.
Najciekawszy jest dla mnie punkt pierwszy. Dlaczego? Bo ciekawy jest sposób jego uzasadnienia. "Wystarczy przejrzeć prasę główną, która komentuje wydarzenia polityczne w Europie nie ma wątpliwości, jak świat widział np. harce wokół krzesła". Jak komentował? "Świat patrzył na to ze zdziwieniem, z deaprob... że tak powiem z niesmakiem."
A zatem od tego, czy działaliśmy skutecznie, czy nasza polityka przynosiła efekty z punktu widzenia interesów polskich, ważniejsz okazuje się to, jak patrzył na Polskę świat. Choć słowo "dezaprobata" uwięzło w ustach prezydenta, "niesmak" wcale nie brzmi lepiej. A zatem w ocenie skuteczności działań polskich władz ważniejsze od kryterium politycznego - czy są one skutecznie -, staje się kryterium estetyczne - czy ładnie wygląda i czy jest chwalony przez innych.
Choć prezydent usiłował się wytłumaczyć, że "może są większe zmartwienia, że świat czegoś nie rozumie", warto przy tej okazji przypomnieć pojęcia suwerenności i podmiotowości. Państwo suwerenne to takie, które samo decyduje o swych działaniach, które samo stawia sobie cele. A prezydenta Rzeczpospolitej wybierają wszyscy Polacy, nie zaś członkowie zagranicznych rządów, ani zagraniczni dziennikarze.