Rosjanie nawet nie próbowali odpowiedzieć na kilka kluczowych pytań. Nie wiadomo zatem, dlaczego tak późno padła komenda nakazująca polskiemu samolotowi rezygnację z lądowania; nie wiadomo, dlaczego kontrolerzy nie zamknęli lotniska choćby po tym, jak na daremno podchodził do lądowania ił 76; nie ma też odpowiedzi na pytanie, dlaczego polscy piloci tak długo słyszeli, że są "na kursie i na ścieżce".
Zamiast tego Rosjanie przedstawili swoją wersję wydarzeń. Ta zaś jest prosta. Głównym odpowiedzialnym za katastrofę zdaje się być polski szef lotnictwa wojskowego generał Andrzej Błasik, który po pijanemu przymusił pilotów do podjęcia straceńczej decyzji o lądowaniu za wszelką cenę. Dlaczego to zrobił? Bo jak stwierdziła Anodina, w razie odmowy przewidywał negatywną reakcję prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Dowód? Ustalenia psychologów.
Ciekawe jedynie, że jednocześnie Rosjanie nie umieli znaleźć zapisu wskazującego, że prezydent Lech Kaczyński polecił lądowanie w Smoleńsku. Kolejny paradoks. Raport MAK okazał się bardziej wstrzemięźliwy niż informacje tych polskich mediów, które sugerowały, że to śp. Lech Kaczyński zmusił załogę do lądowania.
Szkoda, że raport ukazał się w takiej postaci. Szkoda, że Rosjanie nie potrafili zdobyć się na bezstronność. Że słusznie wskazując na błędy polskiej strony – podjęcie decyzji o lądowaniu podczas gęstej mgły bez zgody wieży – nie dostrzegli własnych zaniedbań. Tym samym podważyli zaufanie do swych intencji i rzetelności.
Na tym nie koniec szkód. Treść raportu, sposób jego prezentacji, sposób, w jaki potraktowano polskie uwagi, jest, obawiam się, dowodem porażki strategii Donalda Tuska. Premier od początku deklarował, że wyjaśnieniu przyczyn katastrofy najlepiej będzie służyć odwołanie się do konwencji chicagowskiej. Mając nadzieję na nowe stosunki z Moskwą, Tusk postanowił zaryzykować. Publicznie bronił decyzji o przekazaniu śledztwa Rosjanom. Twierdził, że próba wywierania na Rosję nacisku, domaganie się wspólnego śledztwa, odwoływanie się do opinii międzynarodowej będzie znakiem braku zaufania do nowych przyjaciół.