Reklama

David Cameron w Rosji - Marek Magierowski

Nawet angielskim dżentelmenom zdarza się niekiedy przekroczyć cienką linię dzielącą brytyjski humor od zwykłego braku wyczucia

Aktualizacja: 13.09.2011 21:07 Publikacja: 13.09.2011 21:05

Marek Magierowski

Marek Magierowski

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Podczas poniedziałkowego spotkania z moskiewskimi studentami premier David Cameron opowiedział o swojej przygodzie z 1985 roku. Gdy jako 19-latek odwiedził wówczas wybrzeże Morza Czarnego, podeszło do niego dwóch mężczyzn, świetnie mówiących po angielsku. Zaprosili go na lunch i zaczęli wypytywać o sytuację polityczną w Wielkiej Brytanii. Cameron wkrótce zrozumiał, że była to próba werbunku.

"Chyba oblałem test, bo nie dostałem tej roboty" – powiedział do studentów pół żartem, pół serio Cameron. Gdy anegdotę usłyszał potem prezydent Dmitrij Miedwiediew, skomentował ją z uśmiechem: "David byłby świetnym szpiegiem KGB, choć zapewne nigdy nie zostałby szefem brytyjskiego rządu".

Tego akurat nie byłbym taki pewien. KGB werbowało młodych ludzi z Zachodu właśnie po to, by lokować ich później jak najwyżej w strukturach władzy i biznesu. Można zresztą zaryzykować stwierdzenie, że od czasu upadku ZSRR niewiele się w tej materii zmieniło – oprócz nazwy tej mrocznej organizacji.

Mnie żarty Camerona i Miedwiediewa w ogóle nie ubawiły. Wdowę po Aleksandrze Litwinience zapewne też nie. Ani wszystkich tych, którzy doskonale wiedzą, jaką rolę odgrywają byli funkcjonariusze sowieckich służb w życiu politycznym i gospodarczym współczesnej Rosji.

Premier Wielkiej Brytanii wybrał się na Kreml, by załagodzić napięte relacje między oboma krajami. Podpisał umowy handlowe opiewające na ponad 200 mln funtów i mówił, że problemy polityczne nie mogą zaszkodzić stosunkom handlowym. Jednak w sprawie ekstradycji Andrieja Ługowoja, podejrzewanego  o otrucie Litwinienki agenta FSB,  nadział się na twarde "Niet".

Reklama
Reklama

Od wielu lat Rosja postępuje tak samo: kiedy trzeba, potrafi się uśmiechnąć, a nawet przytulić. Uściśnie dłoń, wyrazi współczucie i będzie zapewniać o przyjaźni. Pod warunkiem że się od niej kupi trochę gazu. I nie naciśnie się na odcisk kagebowskiej elicie tego kraju.

Podczas poniedziałkowego spotkania z moskiewskimi studentami premier David Cameron opowiedział o swojej przygodzie z 1985 roku. Gdy jako 19-latek odwiedził wówczas wybrzeże Morza Czarnego, podeszło do niego dwóch mężczyzn, świetnie mówiących po angielsku. Zaprosili go na lunch i zaczęli wypytywać o sytuację polityczną w Wielkiej Brytanii. Cameron wkrótce zrozumiał, że była to próba werbunku.

"Chyba oblałem test, bo nie dostałem tej roboty" – powiedział do studentów pół żartem, pół serio Cameron. Gdy anegdotę usłyszał potem prezydent Dmitrij Miedwiediew, skomentował ją z uśmiechem: "David byłby świetnym szpiegiem KGB, choć zapewne nigdy nie zostałby szefem brytyjskiego rządu".

Reklama
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Sojusz Trump-Putin. Do jakich nacisków może się posunąć amerykański prezydent?
Komentarze
Bogusław Chrabota: Nowa Jałta, a sprawa polska. Mamy jeszcze czas, by się przeciwstawić
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Karol Nawrocki z prezentem od Donalda Trumpa. Donald Tusk musi się cofnąć
Komentarze
Robert Gwiazdowski: Aferka KPO. Czy wystarczy nie defraudować?
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Karol Nawrocki rozmawiał z Donaldem Trumpem dzięki kanclerzowi Niemiec
Reklama
Reklama