Reklama
Rozwiń

UE - europejskie kompromisy - Wróblewski

Spokojnie, to nie rewolucja, to dalej ta sama stara Unia grzęznąca w kompromisach. Ani upadek euro nie oznacza, że kontynent spowiją wojny i głodowe zawieruchy, ani reforma systemu finansów nie wróci Polski do czasów zaborów.

Aktualizacja: 05.12.2011 19:28 Publikacja: 05.12.2011 19:24

W zaciszu brukselskich korytarzy, z dala od wieszczących apokalipsę ekonomistów i prawicowych ideologów użalających się nad utratą suwerenności, politycy szykują swoją wersję nowej Europy. Po buńczucznych zapowiedziach w Paryżu i Berlinie, w tym apelach ministra Sikorskiego, wczoraj kanclerz Angela Merkel i prezydent Nicolas Sarkozy nie wracali już ani do federalizmu, ani unii fiskalnej, wspólnych komisji.  Z ambitnych wizji został jedynie mechanizm automatycznego naliczania kar za brak dyscypliny budżetowej.  I to pod warunkiem, że się przywódcy państw na to  zgodzą na najbliższym  unijnym szczycie, a jak nie,  to w ramach bilateralnych umów między państwami.  Już się cieszę na kolejne  czołówki – Włosi obiecali  dogadać się z Niemcami  pod warunkiem, że Grecy ustąpią pierwsi.

Po piątkowym szczycie  nie obudzimy się w nowej Europie, a jedynie na "kolejnej mapie drogowej" albo  "w europejskim mechanizmie dochodzenia do zrównoważonej stabilizacji",  którego nazwa nie zostanie  natychmiast uzgodniona,  bo wymagać będzie narodowych konsultacji.

Mało kto już pamięta,  że euro nazywało się ecu  – tak żeby lepiej się wymawiało Francuzom. Ale Niemcy nie chcieli się zgodzić na francuski pomysł i zaproponowali euro, co po niemiecku brzmi dźwięczniej. Niemieccy  politycy z poważną miną oznajmili, że ecu kojarzyłoby się Niemcom z popularnym piwem fck. I zostało euro.

Kiedy politycy w Brukseli nie mogą się porozumieć co do obsady stołka, to dzielą kadencję na dwie. I tak premier Jerzy Buzek jest szefem  Parlamentu Europejskiego przez pół kadencji, żeby drugą połowę oddać koledze z konkurencyjnej europartii. Pierwszy szef EBC został prezesem pod warunkiem, że w połowie kadencji odejdzie na emeryturę i przekaże urząd konkurentowi.

Kiedy francuscy chłopi nie chcieli się zgodzić na zniesienie taryf celnych na produkty rolne, to zamiast znosić  bariery, stworzono nowe bariery – opłaty rolne, które nazwano rolniczym mechanizmem w ramach wspólnej polityki rolnej.

Kiedy Grecy nie spełniali warunków wejścia do strefy euro, zdecydowano,  że do komisji kontrolingu  wprowadzi się greckich kontrolerów rekomendowanych przez Ateny. I wtedy wszystko się zgodziło.

Gdyby słowo "kompromis" można było narysować, to pewnie dawno temu zawisłoby na unijnej fladze w miejsce tych wszystkich gwiazdek.  A tak to zachodzić będziemy teraz w głowę, która z tych gwiazdek pierwsza wypadnie. Choć pewnie i tu uda się znaleźć kompromis. Okaże się, że w Unii też można być, będąc poza nią.

W zaciszu brukselskich korytarzy, z dala od wieszczących apokalipsę ekonomistów i prawicowych ideologów użalających się nad utratą suwerenności, politycy szykują swoją wersję nowej Europy. Po buńczucznych zapowiedziach w Paryżu i Berlinie, w tym apelach ministra Sikorskiego, wczoraj kanclerz Angela Merkel i prezydent Nicolas Sarkozy nie wracali już ani do federalizmu, ani unii fiskalnej, wspólnych komisji.  Z ambitnych wizji został jedynie mechanizm automatycznego naliczania kar za brak dyscypliny budżetowej.  I to pod warunkiem, że się przywódcy państw na to  zgodzą na najbliższym  unijnym szczycie, a jak nie,  to w ramach bilateralnych umów między państwami.  Już się cieszę na kolejne  czołówki – Włosi obiecali  dogadać się z Niemcami  pod warunkiem, że Grecy ustąpią pierwsi.

Komentarze
Szymon Hołownia u Adama Bielana, czyli Jarosław Kaczyński osiągnął swój cel
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Bądźmy mężami stanu!
Komentarze
Instytut Pileckiego, czyli czy każda rewolucja musi się kończyć na gruzach?
Komentarze
Bogusław Chrabota: Których narodów nie chce w Polsce Jarosław Kaczyński?
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Hejt, hipokryzja i Hołownia, który się spotyka z Kaczyńskim