Ale dla prokuratury i polskiego wymiaru sprawiedliwości dopiero rozpoczął się bodaj czy nie najtrudniejszy okres w historii III Rzeczpospolitej. Czekają nas długie miesiące wydłubywania strzępów prawdy z kolejnych śledztw, konferencji prasowych i manifestacji rozżalonych funkcjonariuszy.
Jak głęboki musi być rak zżerający polski wymiar sprawiedliwości, skoro nawet w obliczu tragedii szefowie prokuratur publicznie zarzucają sobie kłamstwo i przytaczają sprzeczne relacje ze spotkań? Zarzucani jesteśmy nowymi wstrząsającymi faktami. O rzekomych wendetach za ujawnienie afer korupcyjnych w armii, w które wplątani są politycy. O włamaniach, czy jak wolą, „zamachach na mienie śledczych". W panice zwoływane są konferencje prasowe – nie po to żeby poinformować, ale żeby wyprzedzić drugą stronę. I zadać jej kłam.
W poniedziałek od rana mnożyły się pytania, a im mniej było odpowiedzi, tym więcej plotek i spiskowych teorii. Dlaczego Mikołaja Przybyła, prokuratora, który zajmował się najpoważniejszymi przypadkami przestępczości zorganizowanej w wojsku, człowieka, który doprowadził do skazujących wyroków w aż 8 śledztwach w sprawach nadużyć przy zamówieniach publicznych w armii, skierowano do błahej sprawy, której tak naprawdę już nie było?
Dlaczego szukano przecieków w sprawie prokuratora Pasionka mimo, że nawet mu nie postawiono zarzutów? Czy faktycznie prokurator generalny Andrzej Seremet wiedział o billingach i esemesach dziennikarzy, które gromadziła prokuratora wojskowa? Nie wiemy, kto tu kłamie.
Jeżeli czegoś już dziś uczy nas ta historia, to chyba tylko tego, że nigdy dość dziennikarskiej wnikliwości. Cezary Gmyz z Rzeczpospolitej i Maciej Duda z TVN24, konsekwentnie i bardzo rzetelnie podążali za kolejnymi tropami w tej sprawie. Badali akta i najdrobniejsze tropy. Niegodziwością jest dziś insynuowanie, że zostali zmanipulowani. Że ktoś usiłował ich piórem zaszkodzić prokuratorom prowadzącym śledztwa dotyczące zamówień publicznych. Dziennikarze przypadkiem znaleźli w aktach sprawy Pasionka numery swoich własnych telefonów, billingi, a nawet wnioski o wydanie ich prywatnych esmesów prokuratorom.