Reklama

Trzeba pokazać, że PRL był złem

Prezydent Bronisław Komorowski zachęca do tego, by 4 czerwca stał się świętem wolności. Idea jest zrozumiała, bo to data, która nie tylko budzi dziś najmniej kontrowersji (w przeciwieństwie np. do Okrągłego Stołu), ale symbolizuje to, co było wtedy najcenniejsze – pokojowy upadek reżimu pod naciskiem społeczeństwa i zorganizowanej w „Solidarności" opozycji.

Publikacja: 05.06.2013 03:30

Michał Szułdrzyński

Michał Szułdrzyński

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala Waldemar Kompala

Ale by móc dziś uznać 4 czerwca za święto, musimy najpierw przyjąć podstawowe założenia dotyczące wartości. Choćby tak proste: komunizm był zły, demokracja jest dobra. By móc wytłumaczyć kilku milionom młodych Polaków sens wielkiej zmiany, musimy przypominać, że PRL był państwem autorytarnym, a jego władze – narzucone przez Kreml – łamały podstawowe prawa i wolności człowieka.

Jednak czy świętowanie obalenia komunizmu ma sens, skoro wolna Polska nie rozliczyła tak wielu ewidentnych zbrodni komunistycznych, a więc nie potrafiła pokazać, na czym polegało zło PRL? Skoro sądy III RP mają trudności, by skazać mocodawców zbrodni w kopalni Wujek, masakry stoczniowców w grudniu 1970 roku lub winnych śmierci Grzegorza Przemyka, to znacznie trudniej wytłumaczyć, że powinniśmy świętować rocznicę upadku komunizmu.

Oczywiście często słyszymy, że czym innym są wyroki sądów, a czym innym oceny historyków. Ale to nie historycy orzekają, co jest zgodne z prawem, a co nie. To sędziowie, nie chcąc lub nie potrafiąc skazać mocodawców politycznych przestępstw dokonywanych w czasach PRL, uczestniczą w relatywizowaniu historii.

Chętnych do rewidowania historii najnowszej jest zresztą więcej. Sojusz Lewicy Demokratycznej wraz z fundacją Aleksandra Kwaśniewskiego Amicus Europae – o czym piszemy dziś w „Rz" – wydają właśnie książkę niemalże beatyfikującą generała Wojciecha Jaruzelskiego. SLD zresztą napisał niedawno własny podręcznik do historii, prezentując w nim tylko wygodne dla postkomunistów  wydarzenia. Wpływowy poseł tej partii Tadeusz Iwiński zablokował zaś na wiele dni uchwałę Sejmu upamiętniającą zabójstwo Grzegorza Przemyka.

W tej sytuacji państwo nie może pozostawać obojętne. Nie wystarczy zachęcać do świętowania 4 czerwca – prezydent, premier i cały rząd powinni kreować politykę historyczną i stale przypominać o tym, czym był PRL. Jeżeli sobie z tym nie poradzą, zastąpią ich postkomuniści i uniewinniający przywódców PRL sędziowie.

Reklama
Reklama

SLD wystawia laurkę gen. Jaruzelskiemu. Bierut i Dzierżyński też się doczekają?

Ale by móc dziś uznać 4 czerwca za święto, musimy najpierw przyjąć podstawowe założenia dotyczące wartości. Choćby tak proste: komunizm był zły, demokracja jest dobra. By móc wytłumaczyć kilku milionom młodych Polaków sens wielkiej zmiany, musimy przypominać, że PRL był państwem autorytarnym, a jego władze – narzucone przez Kreml – łamały podstawowe prawa i wolności człowieka.

Jednak czy świętowanie obalenia komunizmu ma sens, skoro wolna Polska nie rozliczyła tak wielu ewidentnych zbrodni komunistycznych, a więc nie potrafiła pokazać, na czym polegało zło PRL? Skoro sądy III RP mają trudności, by skazać mocodawców zbrodni w kopalni Wujek, masakry stoczniowców w grudniu 1970 roku lub winnych śmierci Grzegorza Przemyka, to znacznie trudniej wytłumaczyć, że powinniśmy świętować rocznicę upadku komunizmu.

Reklama
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Zakończenie paraliżu rządu USA może doprowadzić Demokratów do zwycięstwa
Komentarze
Marzena Tabor-Olszewska: Jemy za dużo mięsa! A może za mało? Wojna światów trwa w najlepsze
Komentarze
Bogusław Chrabota: Czy Zbigniew Ziobro będzie w Budapeszcie bezpieczny
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Niedoszłe męczeństwo Zbigniewa Ziobry. Budapeszt znów zaszkodzi PiS
Materiał Promocyjny
Urząd Patentowy teraz bardziej internetowy
Komentarze
Estera Flieger: Jak polubić 11 listopada. Wylogować się do świętowania
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama