Pozornie sytuacja Platformy jest prostsza – partia ma szansę na odzyskanie fotela prezydenckiego w tym mieście, bo jej kandydatka może wygrać w drugiej turze (mimo że w sondażach zajmuje drugie miejsce). Ale tak naprawdę PO nie ma się z czego cieszyć. W drugiej turze zwycięstwo mogą dać kandydatce Platformy wybor cy SLD, a nie sympatycy PO. Sondaż dotyczący głosowania na komitety wyborcze do Rady Miasta pokazuje też ogrom strat, jakie partia Tuska poniosła w ostatnich latach. Dziś chętnych do oddania głosu na radnych PO jest niecałe 16 proc. mieszkańców Elbląga (na PiS chce głosować co czwarty elblążanin). W 2007 r. w wyborach do Sejmu w samym tylko Elblągu Platforma dostała niemal połowę głosów. To wysokie poparcie utrzymała w 2011 r. (48 proc.). Nawet biorąc pod uwagę specyfikę wyborów samorządowych, dysproporcja jest uderzająca. Jeśli do tego dodamy, że ledwie 25 proc. warszawiaków nie chce odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz, to wyraźnie widać jedno: partia Donalda Tuska zaczyna tracić swój najwierniejszy elektorat – mieszkańców dużych miast.
Wyniki sondażu Homo Homini są jednak zimnym prysznicem również dla PiS. Okazuje się bowiem, że ta partia jest w stanie uzyskać pierwsze miejsce w wyborach, ale na tym koniec. Symulacje drugiej tury pokazują, że wciąż dobrze działa mechanizm: wszyscy przeciw PiS. Poza tym poparcie dla Prawa i Sprawiedliwości wcale nie rośnie. Od lat utrzymuje się na poziomie 25 procent.
Nawet jeśli w ogólnopolskich sondażach PiS się pnie, to wciąż nic nie wskazuje na to, by był zdolny rządzić. Koalicję z SLD trudno sobie wyobrazić, ludowców Jarosław Kaczyński obraził, oskarżając ich o uwikłania historyczne.
Zatem choć duża grupa wyborców chce ukarać PO, nie idąc do urn, choć także spora grupa ludzi chce zmiany w polityce, może nas czekać pat. PiS jest za słabe, by wygrać, a PO jest wciąż wystarczająco silna, by sprzymierzyć się z każdym przeciw PiS.