Nietrudno zrozumieć, dlaczego władzom USA zależy na ściganiu przestępstw skarbowych. W dobie gigantycznych deficytów każdy kraj w pierwszym rzędzie powinien myśleć właśnie o efektywnym ściganiu ludzi unikających płacenia podatków. Podoba mi się skuteczność i konsekwencja Waszyngtonu, bierzmy z nich przykład.
Priorytetem polskiego państwa jest jednak przede wszystkim chronienie interesów polskich obywateli, a nie pomaganie innym krajom w ściganiu Polaków. Traktat FATCA budzi zaś bardzo wiele pytań i kontrowersji, nawet w samej Ameryce. Po nieudanej kampanii na rzecz wprowadzenia w życie ACTA polski rząd powinien wyciągnąć lekcję i wytłumaczyć obywatelom, dlaczego podpisanie tego porozumienia leży w naszym interesie.
Na pierwszy rzut oka wygląda bowiem na to, że polskie banki będą służyły do ścigania Polaków za pracę w USA na czarno, a być może za inne niewypełnione zobowiązania wobec amerykańskiego fiskusa – może nawet np. za niezapłacone mandaty.
Może się oczywiście okazać, że amerykańscy miliarderzy ukryli u nas swe fortuny. Może nawet przy okazji sprawdzania kont wpadniemy na trop pieniędzy terrorystycznej międzynarodówki. Doskonale wiemy jednak, że raczej skończy się na tym, że polskie instytucje bankowe i państwowe będą służyć za pośredników w ściganiu górali budujących w Chicago domy za kilka dolarów na godzinę.
Chciałbym również wiedzieć, czy FATCA będzie działać na zasadzie wzajemności – czyli czy każdy obywatel USA, zakładając konto w banku, będzie się musiał tłumaczyć z tego, czy i co łączy go z fiskusem w Polsce. Czy Amerykanie będą pomagać Polsce w ściganiu przestępstw skarbowych na swoim terytorium? Każdy, kto zna przywiązanie amerykańskich sędziów i prokuratorów do swej niezawisłości od obcych rządów, wie, że brzmi to absurdalnie. Warto jednak te pytania stawiać, zanim będzie za późno.