Nie tylko Ceauşescu

Dwumecz stołecznej Legii ze Steauą Bukareszt był kolejną okazją do przypomnienia sobie epoki zmierzchu komunizmu. Dziś mistrz Rumunii raczej nie zawojuje Europy. A przecież kiedyś był najlepszą klubową drużyną Starego Kontynentu.

Publikacja: 29.08.2013 07:00

Filip Memches

Filip Memches

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska MS Magda Starowieyska

Rumunia w latach 80. ubiegłego wieku nie kojarzyła się bynajmniej z wybitnymi XX-wiecznymi intelektualistami – do których bez wątpienia powinni być zaliczani: Mircea Eliade, Emil Cioran czy Eugène Ionesco – i renomowanym w okresie międzywojennym uniwersytetem w Bukareszcie. To Nicolae Ceauşescu był znakiem firmowym tego kraju. Wprawdzie wykazywał się on do pewnego stopnia samodzielnością względem Moskwy, ale jednak jego dyktatura była siermiężna i mroczna. Rządził krajem, w którym panowała bida z nędzą. Trudno było Rumunii życzyć sukcesów sportowych, bo kiedy się one pojawiały, to szły na konto Słońca Karpat. Ale w ogóle jakoś w tamtych czasach nie chciało się kibicować drużynom z bloku wschodniego.

I tak też było w przypadku Steauy, która w sezonie 1985-1986, jak burza przeszła przez kolejne fazy Pucharu Europy (poprzednika Ligi Mistrzów), eliminując po drodze między innymi w półfinale znacznie wyżej od siebie notowany Anderlecht Bruksela (sensacyjny pogrom 3:0 w Bukareszcie), by w finale w Sewilli zmierzyć się ze sławną Barceloną.

Tam piłkarze rumuńscy dzielnie stawiali czoła faworytowi z Hiszpanii dowożąc bezbramkowy remis wpierw do końca regulaminowego czasu gry, a potem do końca dogrywki. I wtedy objawił się prawdziwy bohater meczu. W serii rzutów karnych bramkarz Steauy Helmuth Duckadam obronił cztery. A że jego koledzy strzelili dwie bramki, to rumuńska drużyna zdobyła trofeum. Do dziś na YouTube'ie można obejrzeć ten decydujący moment transmitowany w telewizji rumuńskiej. A obraz uzupełnia głos komentatora, który co chwila krzyczy: „Extraordinare!".

Niedługo potem Duckadam zniknął z piłkarskiego horyzontu. Okazało się, że w jego krwi wykryto wirusa, który sprawił, że musiał on przerwać znakomicie rozwijającą się sportową karierę. Ale krążyła też związana z tym zniknięciem pewna legenda. Według niej, Duckadam w dowód uznania za swój sewilski wyczyn, dostał od Ramona Mendozy, prezesa Realu Madryt, a więc klubu będącego odwiecznym rywalem Barcelony, mercedesa. Tymczasem Nicu Ceauşescu – syn dyktatora i brat Valentina Ceauşescu, prezesa Steauy – zażądał tego podarunku dla siebie. Duckadam jednak się postawił i samochodu nie oddał. Wówczas do akcji wkroczyli funkcjonariusze Securitate i mu połamali ręce.

Sam rumuński bramkarz dementował tę historię. Ale przyznawał, że jego stosunki z Nicu Ceauşescu nie układały się dobrze...

Tak czy inaczej, gdyby dziś Steaua miałaby zagrać w finale Ligi Mistrzów z Barceloną, kibicowałbym rumuńskiej drużynie. Nie tylko dlatego, żeby w przypadku jej wygranej mieć satysfakcję z tego, że Legia odpadła w konfrontacji z przyszłym zwycięzcą rozgrywek. Po prostu miło byłoby jednak patrzeć na to, jak drużyna z Europy Środkowej – z tej ponoć gorszej części świata – uciera nosa zachodnioeuropejskiemu potentatowi.

Rumunia w latach 80. ubiegłego wieku nie kojarzyła się bynajmniej z wybitnymi XX-wiecznymi intelektualistami – do których bez wątpienia powinni być zaliczani: Mircea Eliade, Emil Cioran czy Eugène Ionesco – i renomowanym w okresie międzywojennym uniwersytetem w Bukareszcie. To Nicolae Ceauşescu był znakiem firmowym tego kraju. Wprawdzie wykazywał się on do pewnego stopnia samodzielnością względem Moskwy, ale jednak jego dyktatura była siermiężna i mroczna. Rządził krajem, w którym panowała bida z nędzą. Trudno było Rumunii życzyć sukcesów sportowych, bo kiedy się one pojawiały, to szły na konto Słońca Karpat. Ale w ogóle jakoś w tamtych czasach nie chciało się kibicować drużynom z bloku wschodniego.

Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Być sigmą – czemó młodzi wymyślają takie słówka?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Kurs na gospodarczy patriotyzm i przeciw globalizacji. Pożegnanie Rafała Trzaskowskiego z liberalizmem
Komentarze
Dlaczego Mercosur jest gospodarczą i geopolityczną szansą dla Unii Europejskiej
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Koniec Baszara Asada, wielkiego zbrodniarza. Czego początek?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Komentarze
Idą wybory, więc Tusk i Hołownia są skazani na szorstką przyjaźń