Autor zaczyna ten tekst od narzekań na część mediów głównego nurtu. Zarzuca im, że po Marszu Niepodległości „osłaniały" prawicę (każdą, „choćby najbardziej skrajną") i zrzucały odpowiedzialność za burdy w Warszawie na rząd. A potem jest coraz lepiej: „zbyt łatwe byłoby (...) pytanie, dlaczego liderzy różnych lewicowych środowisk podpisali właśnie wraz z faszystami wezwanie do zorganizowania referendum przygotowanego przez polską odmianę Tea Party, czyli ruch »Ratujmy maluchy« państwa Elbanowskich. Wolę zatem przy okazji tej warszawskiej próby do Kryształowej Nocy postawić inne pytanie, dlaczego w Niemczech po wojnie wprowadzono zakaz organizowania referendów na szczeblu ogólnokrajowym".
Pomysł referendum edukacyjnego miesza się tu zatem z Marszem Niepodległości jako „próbą do Kryształowej Nocy". Warto też uświadomić sobie, że w ustach Michalskiego porównanie jakiegoś środowiska do Tea Party (konserwatywno-libertariańskiego ruchu w USA) to obelga.
Tymczasem publicysta „KP" dalej oświadcza, że demokracja w Polsce ma chronić prawa jednostek i mniejszości. Znamienne, że w tym kontekście Michalski nie wymienia praw wspólnot. A chodzi o wspólnoty – trzymając się schematu arystotelesowskiego – poprzedzające państwo, wśród nich przede wszystkim rodzinę, która – pomimo tego, że jest w konstytucji traktowana jako wartość chroniona – nie ma lekko w dzisiejszej Polsce.
Być może takie zjawisko jak rodzina po prostu publicystę „Krytyki" uwiera. Bo jeśli nie jest ona „patchworkowa", jeśli nie jest wystarczająco zdekonstruowana, w przyszłym nowym wspaniałym świecie nie ma dla niej miejsca. Gdy się zaś okazuje, że chodzi o rodzinę wielodzietną, to już w ogóle zakrawa to na jakiś horror.
Czy można być kimś normalnym i zarazem trwać w małżeństwie, które ma wiele dzieci? A takim przypadkiem chyba są Karolina i Tomasz Elbanowscy. Kłopot w tym, że zaprzeczają oni stereotypowi patologicznych dzieciorobów uzależnionych od państwa – stereotypowi, który nowa lewica rozpowszechnia w ramach nawoływania do „planowanego", „odpowiedzialnego" (Michalski uwielbia ten przymiotnik) rodzicielstwa.