Swoją dezaprobatę dla działań szefa rządu wyraża zaś aż 50 proc. badanych. W porównaniu z analogicznym badaniem, które robiono w listopadzie 2012 r., nieufność do Tuska wzrosła. Nic więc dziwnego, że szef rządu usiłuje ocieplić swój wizerunek, aby odzyskać społeczne zaufanie.

Spece od wizerunku szefa rządu dwoją się i troją. Do marketingowej maszyny zaprzęgnięto nawet Małgorzatę Tusk, która właśnie wydała swoją biograficzną książkę. Pani premierowa zdradza np., że Tusk płacze na meczach polskiej reprezentacji albo oglądając „Króla Lwa". Premier ruszył też w teren, by spotkać się z rodakami i rzekomo poznać ich problemy.

Ma jednak pecha. Jego gospodarskie wizyty w Pułtusku czy Płocku przyćmiły wydarzenia na Ukrainie. Wygląda na to, że długo zapowiadana rekonstrukcja rządu też na niewiele się zda. Bo zamiast generalnego remontu Tusk zafundował sobie jedynie delikatny lifting. A do tego wszystkiego dochodzą jeszcze wewnątrzpartyjne utarczki.

Czy to początek końca Donalda Tuska? Eksperci od marketingu twierdzą, że ogłaszanie śmierci szefa rządu jest przedwczesne. Dotychczas wiele razy udowodnił bowiem, że potrafi wyjść z opresji. To prawda. Patrząc jednak na obecne działania premiera można odnieść wrażenie, że uchodzący jeszcze do niedawna za mistrza PR polityk stracił swój impet i dziś zachowuje się trochę jak słoń w składzie porcelany. W którąkolwiek stronę się ruszy, to coś potłucze.

Pewną pociechą dla Donalda Tuska może być fakt, że nie jest osamotniony. Angela Merkel na kilka miesięcy przed wyborami w Niemczech też miała rekordowo niskie poparcie, a jednak udało się jej zostać kanclerzem po raz trzeci. Czy Tusk również popłynie pod prąd?