Szefowie jednego ze śląskich stowarzyszeń wystosowali do władz Rosji apel by „rozważyły możliwość niekierowania" rakiet rakiet Iskander-M przystosowanych do przenoszenia głowic nuklearnych, w kierunku Śląska. Sugerują tymczasowość przynależności Śląska do naszego kraju, piszą, że Polska z Niemcami zawarła układ o granicy polsko-niemieckiej w 1990 r. bez konsultacji z mieszkańcami „terenów będących w tymczasowym zarządzie polskim". Wreszcie proszą władze Rosji by uwzględniły odrębność Ślązaków od Polaków, gdyż nie mają oni wpływu na poczynania władz polskich, „które są z natury antyrosyjskie i rusofobiczne".
Jerzy Naumann, znany adwokat zajmujący się procesami o odpowiedzialność za słowa, powiedział, że jeśli to tylko eksces kilku osób, to nie warto nobilitować przejawu braku rozumu sięgając po literę prawa. Prawo jest bowiem dla ludzi i spraw poważnych. Wystarczy, że podpisujący tego rodzaju manifest całkowicie dyskredytują się w oczach opinii publicznej, a to najsurowsza kara w życiu publicznym.
To na szczęście bardzo małe stowarzyszenie, choć miało już przygody z prawem, nawet w Sądzie Najwyższym, który 18 marca 1998 r. (I PKN 4/9) odmówił jego rejestracji pod nazwą „Związek Ludności Narodowości Śląskiej" stwierdzając, że „wolność wyboru narodowości może być realizowana tylko w odniesieniu do narodów obiektywnie istniejących, jako ukształtowanych w procesie historycznym". Następnie Trybunał w Strasburgu (wyrok z 17 lutego 2004 r., Gorzelik i inni przeciwko Polsce) stwierdził, że odmawiając rejestracji zrzeszenia pod tą nazwą władze polskie nie naruszyły konwencji.
To jednak, że być może za apelem stoi zaledwie kilku działaczy, nie zamyka moim zdaniem sprawy. Nie jest to jedyne bowiem jedyne śląskie stowarzyszenie, w internecie mylono zresztą je ze „Stowarzyszeniem Osób Narodowości Śląskiej", które też stoi na bakier z prawem gdy chodzi o jego nazwę (por. „Sąd Najwyższy: nie ma narody śląskiego", „Rz" z 6 grudnia 2013 r.). Widać wyraźnie, że akcje i procesy prawne, także na pograniczu prawa, to świadoma forma promocji idei narodu śląskiego.
Ślązacy zapewne noszą w pamięci różne uzasadnione zadry (generalnie jednak winni je mieć do PRL), należy o nich mówić, ale apele do sąsiedniego mocarstwa, jedynego, które potencjalnie może Polsce zagrozić, by nie mierzył potencjalnego ataku na ich region zakrawa o zdradę. To tak jakby sąsiad z klatki widząc szykowany napad powiedział bandytom: tylko omijajcie moje mieszkanie bo u mnie nie ma co kraść.