Za zmianami nie poszły większe nakłady na szkolnictwo i naukę. Pod tym względem Polska wciąż wlecze się w ogonie Unii Europejskiej. W tej sytuacji oczekiwania władz dotyczące innowacyjności polskiej gospodarki i roli, jaką mieliby odegrać w niej polscy naukowcy, brzmią jak cyniczne żarty. Dostać więcej, płacąc mniej, to powszechne pragnienie, jednak od władz państwowych można oczekiwać czegoś więcej niż powielania reklamowej logiki supermarketów. Innowacyjności nie da się stymulować przy pomocy przysłowiowego kija, zwiększając niepewność zatrudnienia, zmniejszając strukturalne finansowanie badań na rzecz konkursów grantowych, wykorzystując do prowadzenia zajęć dydaktycznych darmową siłę roboczą w postaci doktorantów i proponując naukowcom pensje poniżej średniej krajowej. Taka polityka nie skłania do kreatywnej pracy. Skłania jedynie do kreatywnego namysłu nad możliwościami emigracji. Wynikające z tego straty dla polskiej nauki i społeczeństwa są oczywiste.

Na przeprowadzonych zmianach ogromnie straciły nauki społeczne i humanistyczne. Ich funkcjonowanie jest inne niż nauk przyrodniczych lub ścisłych. Nie znalazło to w ogóle odzwierciedlenia w nowych przepisach, które wszystkie dziedziny wiedzy traktują tak samo. W humanistyce i naukach społecznych nie wszystko da się ściśle sparametryzować i formalnie ocenić. Wiele wybitnych osiągnięć nijak nie spełnia kryteriów stosowalności czy praktycznej użyteczności. Rola wiedzy społecznej i humanistycznej jest też inna niż technicznej lub ścisłej. Co nie oznacza, że jest to wiedza bezużyteczna. Tylko technokratom z ciasnymi umysłami, nie rozumiejącym sposobu działania europejskiej kultury i cywilizacji może się wydawać, że filozofia to abstrakcyjne, nikomu do niczego nie potrzebne dywagacje.

Reformy polskiego szkolnictwa wyższego są często krytykowane w środowisku akademickim. W ostatnich dwu latach byłem na kilkunastu ogólnopolskich konferencjach i wszędzie w kuluarach narzekanie na fatalne skutki nowych regulacji. Naukowcy nie potrafili jednak wyartykułować ponad środowiskowymi podziałami wspólnego głosu sprzeciwu. Niniejsza akcja  ma szansę przełamać ten marazm. Pod zamieszczonym obok listem podpisało się nie tylko wielu wybitnych naukowców, ale również osoby nie związane ze światem akademickim (pisarzem, artyści, działacze społeczni, dyrektorzy instytucji kultury). Świadczy to o docenieniu roli, jaką humanistyka i nauki społeczne odgrywają w naszym zbiorowym życiu. Jesteśmy za to bardzo wdzięczni. Oczekujemy podobnego zrozumienia od władz. Mamy nadzieję na rzeczową i otwartą debatę na temat kondycji polskiej nauki i negatywnych zmian, jakie w niej następują.

Autor jest socjologiem i kulturoznawcą, pracownikiem Katedry Antropologii Literatury i Badań Kulturowych Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.