Promieniowanie Bojanowskiego

Wciąż słyszę, jak to słaby jest Kościół w Polsce i jak to nie może się porównywać do innych wspólnot katolickich.

Publikacja: 19.01.2014 19:13

Tomasz P. Terlikowski

Tomasz P. Terlikowski

Foto: Fotorzepa/Ryszard Waniek

I nieustannie zastanawiam się, czy autorzy tych opinii rzeczywiście tak mało wiedzą o historii naszego Kościoła, czy też może nie doceniają skarbów, które nasza ojczysta gleba kościelna wydała? A może i jedno, i drugie. Może my wszyscy, ze mną włącznie, zapomnieliśmy o polskich świętych, teologach, nauczycielach, których pełna jest nasza historia.

Myśl taka naszła mnie w związku z obchodzonym obecnie Rokiem bł. Edmunda Bojanowskiego. Tak, wiem, że dla większości czytelników to nazwisko zupełnie nieznane albo przynajmniej słabo znane. A jednak warto je przypominać. Jest to bowiem świecki (próbował pod koniec życia skończyć seminarium, ale jego arcybiskup podkreślił, że Bóg powołał go do świętości w stanie świeckim), który założył największą obecnie, polską, żeńską rodzinę zakonną, czyli siostry służebniczki (w czterech różnych, z powodu rozbiorów, nieco odmiennych gałęziach). Zgromadzenie to, już w momencie powołania, było czymś nowatorskim na skalę światową. Zamiast bowiem tworzenia dwóch chórów – dla biednych chłopek do pracy i dla panien z posagiem – on stworzył jednochórowe zgromadzenie, w którym każda zakonnica musiała nie tylko zajmować się opieką nad wiejskimi dziećmi w ochronce, ale także pracować w polu wraz z innymi mieszkańcami wsi. W ten sposób, z jednej strony ewangelizowały one dzieci, a z drugiej – wchodziły w swoje środowisko i przemieniały je od wewnątrz.

„Rewolucja ducha" Bojanowskiego to jednak nie tylko stworzenie nowego zgromadzenia, ale też wypracowanie nowoczesnych metod wychowawczych. Bł. Edmund uznał, że dzieci wiejskie trzeba wychowywać poprzez ludową kulturę i ludową pobożność, a nie narzucać im standardy zewnętrzne. I dlatego ?w ochronkach, jakie zakładał, dzieci wciąż na nowo powracały do ludowych przyśpiewek, a on sam układał je w śpiewniki, dzięki którym, a także dzięki prostym gestom ludowej pobożności, kształtował nowego chrześcijanina. Te proste gesty możemy przywracać również obecnie, bo jest to – choćby w Wielkim Poście – rezygnacja z części posiłków, by podzielić się nimi z innymi.

I wreszcie sprawa ostatnia. Ten żyjący w celibacie mężczyzna promieniował siłą ojcostwa duchowego. On potrafił rzeczywiście stać się ojcem nie tylko dla sióstr, dla których zgromadzenie założył, ale także dla setek, a może tysięcy dzieci. A początkiem jego powołania była epidemia cholery, po której stwierdził, że musi porzucić pisanie ?i zająć się pomocą. Niesamowity człowiek, którego wzór wciąż przyciąga nowe kobiety, które chcą iść jego drogą.

Autor jest filozofem, redaktorem portalu Fronda.pl

 

 

Ostatnio na portalu Fronda.pl można było zobaczyć film, na którym Terlikowski pali karty tarota

I nieustannie zastanawiam się, czy autorzy tych opinii rzeczywiście tak mało wiedzą o historii naszego Kościoła, czy też może nie doceniają skarbów, które nasza ojczysta gleba kościelna wydała? A może i jedno, i drugie. Może my wszyscy, ze mną włącznie, zapomnieliśmy o polskich świętych, teologach, nauczycielach, których pełna jest nasza historia.

Myśl taka naszła mnie w związku z obchodzonym obecnie Rokiem bł. Edmunda Bojanowskiego. Tak, wiem, że dla większości czytelników to nazwisko zupełnie nieznane albo przynajmniej słabo znane. A jednak warto je przypominać. Jest to bowiem świecki (próbował pod koniec życia skończyć seminarium, ale jego arcybiskup podkreślił, że Bóg powołał go do świętości w stanie świeckim), który założył największą obecnie, polską, żeńską rodzinę zakonną, czyli siostry służebniczki (w czterech różnych, z powodu rozbiorów, nieco odmiennych gałęziach). Zgromadzenie to, już w momencie powołania, było czymś nowatorskim na skalę światową. Zamiast bowiem tworzenia dwóch chórów – dla biednych chłopek do pracy i dla panien z posagiem – on stworzył jednochórowe zgromadzenie, w którym każda zakonnica musiała nie tylko zajmować się opieką nad wiejskimi dziećmi w ochronce, ale także pracować w polu wraz z innymi mieszkańcami wsi. W ten sposób, z jednej strony ewangelizowały one dzieci, a z drugiej – wchodziły w swoje środowisko i przemieniały je od wewnątrz.

Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Edukacja zdrowotna? Nie można ciągle myśleć o seksie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Bogusław Chrabota: Tusk zdecydował ws. TVN i Polsatu. Woluntaryzm czy konieczność
Komentarze
Artur Bartkiewicz: TVN i Polsat na liście firm strategicznych, czyli świat już nie będzie taki sam
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Być sigmą – czemó młodzi wymyślają takie słówka?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Kurs na gospodarczy patriotyzm i przeciw globalizacji. Pożegnanie Rafała Trzaskowskiego z liberalizmem