Niedziela Miłosierdzia Bożego to uroczystość, którą nowy święty ustanowił 14 lat temu. Dwa lata później, podczas swojej ostatniej pielgrzymki do Polski, zawierzył w Łagiewnikach świat Bożemu Miłosierdziu.
Powiedzmy sobie uczciwie, dla człowieka XXI wieku – a więc kogoś, kogo mentalność ukształtował świecki system wartości – brzmi to jak abstrakcja. Podobnie jak poprzedzające kanonizację doniesienia o cudach, które się wydarzyły za pośrednictwem Jana Pawła II.
Miłosierdzie nieraz się kojarzy z litością, czyli postawą, którą cechuje poczucie wyższości, choć dziś jakoś nie wypada tego głośno artykułować. Poza tym papieskie przesłanie sprowadzane jest często w mediach do jakiejś poczciwej opowieści o tym, że warto być kimś dobrym, zacnym, przyzwoitym. Kimś, kto jest otwarty na ludzi innych światopoglądów i odmiennych stylów życia. Kto za naczelne wartości uważa tolerancję i dialog i tak naprawdę powstrzymuje się przed wygłaszaniem treści, które dla człowieka XXI wieku są trudne i bolesne. Kto jedynie skieruje miłe słowo do kogoś strapionego i sypnie – co mu zbywa – komuś w materialnej potrzebie.
Przesłanie św. Jana ?Pawła II rozbija tę fałszywą religijność, która bywa po prostu nieuświadomionym kostiumem świeckiego systemu wartości. Tymczasem miłosierdzie jest pojęciem z innego porządku rzeczy niż rozmaite naturalne cnoty i nowożytne konstrukty ideologiczne. Trudno je objąć rozumem, podobnie jak świętość papieża Polaka i innych ludzi wyniesionych przez Kościół na ołtarze. Łączy się ono z troską o zbawienie bliźnich, a to oznacza co innego niż wygodne urządzenie się na tym świecie.
I właśnie o tym, że nauczanie św. Jana Pawła II nie jest łatwe – bo stanowi pewne duchowe wyzwanie ?– w tych radosnych dla nas dniach również warto pamiętać.