Z tego powodu Państwowa Komisja Wyborcza ma problem – zresztą nie po raz pierwszy – z podliczeniem oddanych głosów. I z tej samej przyczyny potencjalni pasażerowie pociągu wysokich prędkości nie mogą zarezerwować dla siebie w nim miejsc.
Obie te sytuacje ilustrują to, jak przebiega modernizacja Polski. Niby doganiamy Zachód – nie brakuje optymistów, którzy twierdzą, że już go dogoniliśmy – a jednak wciąż tkwimy w peerelowskiej przeszłości. Przesada? Przyjrzyjmy się chociażby ludziom, którzy odpowiadają za przeprowadzenie wyborów w Polsce. Nie chodzi oczywiście o lustrowanie życiorysów członków PKW, ale o zwrócenie uwagi na to, z jakiej epoki pochodzą ich doświadczenia i przyzwyczajenia.
Kazimierz Czaplicki jest szefem podlegającego tej instytucji Krajowego Biura Wyborczego od roku 1991 (!). W okresie realnego socjalizmu był zastępcą dyrektora Rad Narodowych w Kancelarii Rady Państwa. Stefan Jaworski, który karierę prokuratorską robił w epoce PRL, został w roku 2010 przewodniczącym PKW, tylko dlatego, że jego poprzednik Ferdynand Rymarz, sprawujący tę funkcję od roku 1998, ukończył 70. rok życia, a więc mocą obowiązującego prawa przestał być członkiem tego ciała.
PKW nie jest w stanie skutecznie zorganizować przetargu na system informatyczny, który kompleksowo obsługiwałby wszystkie wybory. Podjęte w tym zakresie przez nią działania okazały się dla niej kompromitujące. Owszem, wyłoniła ona w doraźnym przetargu na moduły obsługujące wybory samorządowe firmę (zresztą jedyną, która się do niego zgłosiła), ale rozstrzygnięto go na trzy miesiące przed głosowaniem, co oznaczało, że nie uda się systemu wdrożyć na tyle szybko, żeby można było z niego korzystać na czas.
Czyżby PKW była zatem po prostu jednym z zachowanych w Polsce komunistycznych reliktów? W sensie formalnym odpowiedź twierdząca brzmi jak absurd, bo przecież instytucja ta została na nowo powołana 23 lata temu, a więc już w epoce III RP. Ale mimo tego przy okazji kolejnych wyborów można bowiem odnieść wrażenie, że członkowie PKW nie tylko odczuwają awersję do nowoczesnych technologii, ale też mają kłopoty ze zrozumieniem mechanizmów demokracji. Pora zatem na głęboką reformę tej instytucji.