W największych miastach – według badania exit poll przeprowadzonego przez Ipsos – wygrali kandydaci jej partii, lub ci, których Platforma popierała. Chodzi przede wszystkim o Poznań. To dla PO pozytywny sygnał przed przyszłorocznymi wyborami parlamentarnymi. Partii Jarosława Kaczyńskiego trudno będzie przejąć władzę w kraju, jeśli będzie miała przeciwko sobie większość dużych miast.

Dlatego też premier Kopacz może uznać, że jej pierwsze wybory jako liderki PO przebiegły pomyślnie. Platforma zachowała władzę w 15 z 16 sejmików, jej kandydat zostanie prezydentem Poznania, a pewnie paru innym kandydatom tej partii też się powiedzie. To umacnia pozycję pani premier. Ale właściwie to koniec dobrych wiadomości dla partii rządzącej. Platforma ma bowiem powody do satysfakcji, ale nie ma powodów do radości. Jeśli nie zmieni trendów z ostatnich miesięcy, czeka ją w przyszłym roku trudny bój o utrzymanie władzy w kraju. Druga tura potwierdziła bowiem to, co wiedzieliśmy już po pierwszej – PO może zapomnieć o takiej dominacji, jaką miała kiedyś. Jej przewaga nad PiS stopniała.

Dość wspomnieć, że w większości miast kandydaci PiS otrzymali mocne – ponad czterdziestoprocentowe – poparcie. Mało tego, w miastach uważanych za bastiony Platformy wyniki kandydatów PiS są całkiem niezłe. We Wrocławiu nikomu nieznana radna o kilka punktów – jak wynika z badania exit poll - przegrała z tak znaną postacią jak Rafał Dutkiewicz, a w Gdańsku popierany przez Radio Maryja poseł zdobył 40 proc. głosów. Te wyniki sprawiają więc, że zwycięstwo Platformy staje się bardziej gorzkie.

Ale nie ma co ukrywać - PiS w dużych miastach przegrał. Wszystko wskazuje na to, że na rzecz Platformy stracił nawet swój dotychczasowy bastion – Radom. Na ostateczny bilans wpływ będą miały również wyniki w miastach wschodniej Polski, gdzie PiS może się umocnić, tyle że tam partia Kaczyńskiego już wcześniej miała przewagę. Prawu i Sprawiedliwości te wybory nie poszły jednak bardzo źle. Problem polega tylko na tym, że Jarosław Kaczyński zapowiadał wielką zmianę. Tymczasem okazało się, że te oczekiwania były mocno na wyrost. W dodatku swój wynik PiS osiągnął przy maksymalnej mobilizacji elektoratu w związku z oskarżeniami o sfałszowanie wyników pierwszej tury. Jeśli w najbliższych dniach sądy nie będą przyjmować skarg PiS i potwierdzać zastrzeżeń tej partii, ugrupowanie Kaczyńskiego może się jeszcze bardziej radykalizować. Samym zaś radykalnym elektoratem PiS nie uda się wygrać przyszłorocznych wyborów.

Paradoksalnie więc największym sojusznikiem Ewy Kopacz może się okazać Jarosław Kaczyński.