Chodzi o sytuację z tokijskiego parlamentu, gdy prezydent wszedł na miejsce sprawozdawcy i do fotografującego go gen. Stanisława Kozieja wołał: „Chodź, szogunie".
Sprawa już przycichła, gdy w środę MSZ opublikowało specjalne oświadczenie w „związku ze spekulacjami medialnymi o wizycie prezydenta RP w Japonii". Resort tłumaczy, że „wizyta przebiegała w całkowitej zgodzie z zasadami protokołu dyplomatycznego", z czego miałoby wynikać, że wpadka nie była wpadką.
Mało tego, w czwartek na specjalnie zwołanej konferencji prasowej do tematu wróciła rzeczniczka prezydenta Joanna Trzaska-Wieczorek. – W rzeczywistości za mównicą znajduje się specjalny podest, na który wszedł pan prezydent. Służy on do robienia okolicznościowych fotografii delegacji zagranicznych przebywających z wizytą w parlamencie Japonii – mówiła z całkiem poważną miną.
Gotów jestem się jednak założyć, że efekt oświadczeń MSZ i Kancelarii Prezydenta będzie odwrotny do zamierzonego. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz resort dyplomacji wydawał komunikat w tak błahej sprawie. Mało tego, teraz łatwo będzie o zarzut, że instytucje zewnętrzne – takie jak MSZ – wciągane są w kampanię wyborczą Bronisława Komorowskiego.
Poza tym sprawa, która żyła w internetowych żartach i dyskusjach na marginesie kampanii wyborczej, zyskuje oficjalną sankcję i długo pewnie nie zniknie z publicznej debaty. To o tyle zdumiewa, że japońska wycieczka nie mogła poważnie zaszkodzić kampanii Komorowskiego. Owszem, może dla jego przeciwników stała się dowodem, że nie nadaje się on do pełnienia tej funkcji. Ale czyż wrogom obecnego prezydenta potrzeba w ogóle jakichkolwiek argumentów przeciw niemu? Trudno zaś na serio uznać, że dla zwolenników Komorowskiego japońska gafa będzie wydarzeniem, które zmieni ich polityczne sympatie.
W sytuacji jednak, gdy zarówno MSZ, jak i Kancelaria Prezydenta wydają w tej sprawie poważne oświadczenia, wyborcy mogą uznać, że kwestia ta jest naprawdę istotna. Rzeczniczka prezydenta wyraziła nadzieję, że jej oświadczenie przetnie sprawę i zakończy tę „jałową dyskusję". Sęk w tym, że teraz będzie dokładnie odwrotnie.